Wycieczka w Středočeský kraj
19-21.05.2008.

Kędzierzyn - Chałupki - Bohumín - Ostrava - Praha - Rakovník - Louny - Postoloprty - Žatec - Lužná u Rakovníka - Kladno - Kralupy nad Vltavou - Velvary - Kralupy nad Vltavou - Vraňany - Lužec nad Vltavou - Vraňany - Straškov - Račiněves - Straškov - Zlonice - Slaný - Kralupy nad Vltavou - Úžice - Neratovice - Čelákovice - Praha - Bohumín - Chałupki - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Coraz bliżej sesja, ale zanim ona nadejdzie trzeba się trochę rozerwać. Najlepsze do tego są Koleje Czeskie, więc wybrałem się tam. ;-) Wyjazd rozpoczął się 19 maja przed 17:00 na kędzierzyńskim dworcu. Towarzyszył mi kol. Krzysiek (SMall42). Pogoda w tym dniu jak i w poprzednich nie była zachęcająca do kółeczek (cały czas mocno lało), no ale jak postanowione to postanowione - jedziemy. Wyruszamy ostatnim w dobie pociągiem Kędzierzyn-Chałupki o 17:07 z Kędzierzyna. Kibel zmodernizowany ze spotowymi siedzeniami. Jazda po znanej trasie. Kondi lekko świrnięty, podczas kontroli grupki młodych chłopaków jeden zapytał: "Czy pokazać?" (chodziło o legitymację), na co kondi odpowiedział: "Ty nie masz czego" (tu chyba już nie chodziło o legitymację ;-P ), natomiast wracając z kontroli zatrzymał się przed jedną pasażerką, zaczął ruszać trzymaną w ręku puszką piwa i syczeć ustami, że niby ją otwiera. ;-P No ale cóż, powietrze na śląsku ostatnio coraz gorsze... ;-P W Chałupkach przechodzimy pieszo do przejścia granicznego, po drodze zakupując jeszcze kilka niezbędnych rzeczy. Następnie po przekroczeniu granicy wsiadamy w autobus i dojeżdżamy na dworzec w Bohumínie. Szybko zakupujemy bileciki do Ostravy i zajmujemy miejsce w gotowej do odjazdu osobówce. Po drodze widzimy że osobówka z Katowic ma ponad godzinę w plecy. Po przyjeździe do Ostravy załatwiamy potrzebne formalności biletowe. Najpierw udajemy się "dobić" elektroniczny portfel na In-Karcie, a następnie w automacie UNIPAJ zakupujemy bilety eLiška do Pragi. Później udajemy się na peron bo właśnie ma wjechać splecowany kibel z Katowic. Przyjechały nim aż 2 osoby ! Następnie udajemy się do dworcowej knajpki. Mam ochotę na hot-doga więc zgodnie z wiszącym cennikiem przygotowuję 13 koron i zamawiam. Zostałem poproszony o 15 koron. Gdy pokazuję wiszący cennik dostaję odpowiedź, że tym nie mam się sugerować, że te obrazki z cenami tak sobie po prostu wiszą. Ciekawe zwyczaje w tej Ostravie. ;-P Podczas pobytu w knajpce przysiada się do nas Polka - studentka jadąca z Katowic do Pragi owym feralnym kiblem. Poznaliśmy też przyczynę opóźnienia. O ile dobrze zrozumiałem to vlak ten z powodu remontu zaczynał bieg gdzieś dalej i był skomunikowany z pociągiem, który miał przywieźć podróżnych z Katowic. W praktyce jednak nie zaczekał na ten pociąg tylko odjechał do Zebrzydowic, gdzie czekał na kolejny rozkładowy pociąg, którym pasażerowie z Katowic "gonili" go. Takie atrakcje to tylko na PKP. W efekcie koleżanka nie zdążyła na BESKYDA do Pragi i została obdarowana 4-godzinnym czekaniem w Ostravie i nocną podróżą EXCELSIOREM. Czas zleciał na miłej rozmowie w knajpce jednak po jakimś czasie pani kucharka uznała, że ma już nas dość i poprosiła żebyśmy opuścili lokal skoro nic nie jemy. Tak też zrobiliśmy i wpadliśmy na spontaniczny pomysł, aby dla zabicia czasu przejechać się pociągiem do Ostravy Centrum i obejrzeć ten przystanek. Zakupujemy bileciki i wsiadamy do podstawionego pociągu. Skład wagonowy, którym jedziemy prawie pusty. Po krótkiej jeździe wysiadamy w Ostravie Centrum, z której wychodzimy prosto na słynną ulicę Stodolni. Dziś jednak pustawo, jedynie w klubach dyskoteki trwają w najlepsze. Teraz udajemy się pieszo z powrotem na dworzec główny. Zjawiamy się tam przed 23, żeby tuż po niej wyjechać do Bohumína po EXCELSIORA. Wybraliśmy IC MANAŽER , który okazał się strasznym syfem. W przedziale Krzysiek znajduje ważny bilet ČDNet ! ;-) Gdyby to przewidział nie musiałby kupować jednorazowego na podjazd. Po przyjeździe do Bohumína mamy chwilę czasu, a następnie zajmujemy miejsce w EXCELSIORZE. W pociągu jedzie trochę ludzi, ale znajdujemy pusty przedział, troszkę zdemolowany i śmierdzący piwskiem, ale przewietrzenie załatwia sprawę. Podróż upłynęła spokojnie, bez opóźnień więc między 3:00 a 4:00 meldujemy się w Pradze hl.n. Teram musimy zakupić bilety eLiška na drogę powrotną, jednak na dworcu główny automatu UNIPAJ nie uświadczymy, za to znajdziemy go w metropolii Holešovice, cóż za geniusz to ustalał ??? Jako, że metro kursuje dopiero od 5:00 musimy poradzić sobie inaczej. Przechodzimy pieszo na dworzec Masarykovo, skąd pociągiem udajemy się do przystanku Praha Holešovice zastavka, który okazuje się kompletną dziurą, zresztą jak całe Holešovice. Przez moment nawet nie wiedzieliśmy jak się z niego wydostać. Po krótkim spacerku dotarliśmy do głównej stacji Praha Holešovice. Teraz pytanie jak wejść na dworzec... Otóż okazuje się, że jedyne wejście prowadzi przez... stację metra. W końcu docieramy do automatów i możemy zakupić potrzebne bilety. Jest godzina 5:00 więc na dworzec główny możemy powrócić już po ludzku czyli metrem. Bilecik zakupiliśmy na Masarykovie jako zintegrowany z biletem kolejowym. Po chwili jazdy jesteśmy ponownie na dworcu głównym. Teraz się rozdzielamy, żeby za jakiś czas znowu się spotkać. Krzysiek pozostaje na dworcu głównym, a mnie czeka drugi już dziś spacerek na Masarykovo, skąd odjadę osobówką do Rakovníka. Po dotarciu na miejsce kilka pierwszych fotek:


Zajmuję miejsce w motoraczku doczepnym i ruszamy. Kawałeczek jedziemy tak jak godzinę wcześniej podjeżdżaliśmy z Krzyśkiem, a następnie odbijamy w lewo i przemierzamy praskie przystanki. Mamy dużo mijanek z nabitymi pociągami w przeciwnym kierunku. Linia raczej polno-leśna. Im późniejsza godzina tym pociąg robi się coraz bardziej szkolny, najwięcej uczniów wsiada chyba w Kladnie. Zaliczanie trochę utrudnia mgła. Po 7 meldujemy się na stacji docelowej Rakovník. Wysiadam i oczekuję na podstawienie kolejnego motoraka, którym pojadę do stacji Louny, w międzyczasie robię kilka fotek:


Ruszamy planowo. Niedługo po wyjeździe w końcu mgła ustępuje, ukazuje się piękne Słońce i można porządnie zaliczać. Linia typowo lokalna. Na stacyjce Domoušice mamy prawie pół godziny postoju, zupełnie nie wiem po co. No ale prezentów się nie odmawia, więc wykorzystuję to na obfocenie stacyjki:


Gdy nadchodzi godzina odjazdu ruszamy w dalszą drogę. Na stacji Louny město łączymy się z linią z Postoloprt, którą niedługo pojadę. Chwile później docieram do stacji końcowej Louny, zaraz po mnie przyjeżdża motorak, którym pojadę dalej, jedzie aż z Czeskiej Lipy, ma tu jednak długi postój, więc mam czas na wykonanie zdjęć:


Zajmuję miejsce w pustawej doczepce i po krótkiej, ale w miarę szybkiej jeździe wysiadam na stacji Postoloprty. Tutaj znowu chwila czasu na wykonanie fotek:


W międzyczasie odjeżdża motoraczek relacji Žatec západ - Most. Niedługo później przyjeżdża mój pociąg, relacji przeciwnej. Jeden pojedynczy motorak. Zajmuję miejsce i ruszamy. Nie dojeżdżam jednak do stacji Žatec západ, tylko wysiadam na głównej węzłowej stacji Žatec. Tutaj już dłuższa przerwa. Oczywiście zaczynam od tego co zawsze czyli od sesji zdjęciowej:


Następnie udaję się do miasta. Wychodząc oglądam dość ciekawy (zarówno w środku jak i od zewnątrz budynek stacyjny). Przed dworcem jest jakaś bocznica. Udaję się w kierunku widzianych starych zabudowań, aby obejrzeć ryneczek. Aby się do niego dostać trzeba pokonać dość długie Nádražní schody, które kończą się na całkiem ładnym ryneczku z ciekawym pomnikiem na środku. Po obejrzeniu wszystkiego schodzę schodami w dół i docieram z powrotem na stację. Przybył już motoraczek z Chomutova, który ma tu bardzo długi postój i którym pojadę dalej. Zajmuję miejsce, dosiada się też wycieczka dzieciaków, ale są w miarę spokojni. Ruszamy planowo. Kondi podczas kontroli daje nauczycielce bileciki dziecięce, aby rozdała swoim podopiecznym. Wycieczka wysiada na któreś ze stacyjek i od tej pory jest już luz. Po prawie godzinnej jeździe docieram do stacji Lužná u Rakovníka. Niestety znowu krótki czas na przesiadkę nie pozwala na odwiedzenie skansenu. Oczekując na mój pociąg, któremu zapowiedziano 15 minut w plecy cykam fotki:


W końcu przyjeżdża spóźnialski pociąg, którym jedzie już Krzysiek. Sytuacja jest dość niepokojąca, ponieważ w Kladnie mamy przesiadkę na styk, ale mamy nadzieję, że szynobus na nas poczeka jak to na Czechy przystało. Podczas jazdy focę stacyjki.
Řevničov:


Stochov:


Kačice:


Gdy przybywamy do Kladna osobówka do Kralup czeka, ku naszej uciesze. Szybko się do niej przesiadamy. Mamy do wyboru motoraka lub RegioNovę, chyba nie trzeba pisać co wybraliśmy. Jesteśmy w szynobusie, więc teraz już na spokojnie można wykonać fotkę stacji:


Po chwili ruszamy. Będziemy teraz jechać dość długo przez Kladno, bo jest w nim wiele stacyjek. Najpierw Kladno město, gdzie wsiada wycieczka szkolna:


Podczas kontroli kondi zainteresował się atlasem Czech Krzyśka, przykucnął i dobrą chwilę go studiował. :-D Kolejne stacyjki to Kladno-Ostrovec, gdzie kończy bieg część pociągów (akurat stoi zielona RegioNova):


Kladno-Švermov:


Kladno-Dubí, gdzie również kończy bieg część pociągów:


Niektóre kladnieńskie przystanki są po prostu przepiękne. Np. Kladno-Vrapice: odrapany budynek, zamiast okien dziury częściowo zasłonięte dechami, przed domem kałuże, stare krzesło, jakiś wózek i kilka cygańskich dzieci bawiących się z psem:


Pierwszą stacją za Kladnem jest Brandýsek. Dzieci z wycieczki reagują na tą nazwę śmiechem:


Dřetovice:


Zákolany:


Otvovice:


Kralupy nad Vltavou-Minice:


Przez Kralupami znów się denerwujemy czy następny pociąg na nas poczeka bo przesiadka na styk. U kondiego jednak dowiadujemy się, że poczeka i to przy tym samym peronie. ;-) Tak też się dzieje i szybko bez fotek przesiadamy się do motoraka, który niestety jest mocno nabity i musimy zadowolić się miejscem w przedsionku. Na szczęście jest to kikucik, więc zaliczymy porządnie w drodze powrotnej. Po przyjeździe do stacji docelowej Velvary błyskawiczne fotki podczas zmiany czoła:


Teraz możemy zająć miejsce siedzące. Prawie wszystkie przystanki na tej krótkiej trasie są na żądanie. Meldujemy się znów w Kralupach nad Vltavou i teraz możemy obejrzeć tę dużą stację. Oczywiście sesja zdjęciowa:


Stacja jest tak położona, że wyjazd na Pragę znajduję się w przeciwną stronę niż tą którą pierwotnie myślałem. Po wykonaniu fotek oraz zakupieniu ostatniego bileciku na jutro udajemy się na peron skąd ma odjechać nasz motorak do stacji Lužec nad Vltavou. Na klapkach wypisują Vraňany. Brak klapki w Czechach należy do rzadkości. Wypisuje się też 10-minutowe opóźnienie bo motorak skądś przyjeżdża. Podczas oczekiwania słyszymy niepokojącą nas informację, że na trasie do Neratovic, którą później mamy zaliczać jest KKA na jakimś odcinku. Wyciągamy więc cegły i próbujemy kombinować czy nie da się jakoś zmodyfikować planu. W międzyczasie przyjeżdża nasz motorak. Jazdę magistralą poświęcamy na analizowanie rozkładu, jednak nic sensownego nie da się wymyślić, więc zostajemy przy pierwotnym planie. Po odjeździe ze stacji Vraňany odbijamy w prawo, aby zaliczyć krótki kikucik, bez żadnych stacji pośrednich. Po przyjeździe błyskawiczne fotki na stacji Lužec nad Vltavou:


Po sfoceniu wracamy z powrotem i po króciutkiej jeździe jesteśmy z powrotem na stacji Vraňany, tym razem wjechaliśmy na "kusą kolej" czy ślepy tor. Jak to na nowo odwiedzanej stacji trzeba zacząć od sesji zdjęciowej:


Teraz znów się rozdzielamy z Krzyśkiem, ale na krótko. On wsiada w CityElefanta w kierunku Ústí, ja natomiast przechodzę podchodem na peron wyspowy gdzie stoi mój motoraczek, którym pojadę do Straškova. Odjazd punktualny, trasa krótka i raczej polna. Straškov to cicha i spokojna stacyjka a miejscowość to chyba raczej dziura. Mam teraz trochę czasu, więc po tradycyjnym wykonaniu fotek siadam przed budyneczkiem i czekam na przyjazd pociągu, którym zaliczę króciutki reaktywowany niedawno podjazd do przystanku Račiněves na nieczynnej linii do Libochovic:


Przystanku tego nie ma na mapce ważności mojego RegioNetu jednak dyżurna mówi, że jest on tam ważny. W końcu przyjeżdża motorak z Roudnic, którym pierwotnie miał przybyć Krzysiek, jednak w międzyczasie dostałem telefon, że plany uległy zmianie i zobaczymy się dopiero w Kralupach. Ja zajmuję miejsce i ruszamy do przystanku, nawet jedzie troszkę ludzi. Tam też chwila przerwy na sfocenie:


Z powrotem jedzie już mniej ludzi. Po chwilę jestem z powrotem w Straškovie. Przyjechał też kolejny pociąg z Roudnic oraz mój motorak, którym pojadę. To jest nie do pomyślenia - taka pipidówka a tyle pociągów ! W Polsce taki Straškov byłby już całkowicie zaorany. Pokusiłem się jeszcze o fotki 3 motoraków na tej stacyjce:


Zajmuję teraz miejsce w pociągu, ostatnim w dobie, który powiezie mnie do stacji Slaný. Jestem jedynym pasażerem. W pociągu nie ma kondiego a na trasie są przystanki na żądanie, więc mechanik przed odjazdem pyta mnie dokąd jadę, aby mieć spokój. Ruszam więc moim prywatnym pociągiem. Mijamy przystanki bez zatrzymania, aż do stacji Kmetiněves gdzie mechanik zatrzymuje motoraka. Pomyślałem sobie "Wow, nareszcie ktoś się dosiada". Nikt jednak nie wsiadł za to mechanik wyszedł z kabiny i mówi do mnie, że... mamy 3 minuty czasu i jak chcę sobie zrobić fotki to mogę wyjść a on na mnie poczeka ! ;-D Oczywiście skorzystałem z propozycji:


Kolejne stacyjki również przemierzamy bez zatrzymania i tak aż do węzłowej Zlonice. Mamy tutaj zmianę czoła i skomunikowanie, więc po konsultacji z mechem również wyskakuję na fotki:


Z pociągu który przyjechał ktoś się przesiadł do naszego motoraka i w końcu nie jadę sam. Pozostał jeszcze krótki odcinek do stacyjki Slaný, gdzie czeka już motorak do Kralup, ale jest czas, żebym zrobił to co tygryski lubią najbardziej ;-) :


Siedząc już w motoraku mam pocieszny widoczek na matkę z małym chłopczykiem i pieskiem. Chłopiec - pewnie przyszły MK - ma czapeczkę kolejarską, gwizdek i lizaczek taki jak ma prawdziwa dyżurna. Wspólnie dają odjazd naszemu motorakowi, aż pokusiłem się o uwiecznienie tego. ;-) :


Trasa do Kralup to nic ciekawego i w dodatku pogoda coraz bardziej się psuje, już w Slanach lekko mżyło. Gdy docieram do Kralup pada już dość mocno. Dla formalności fotka motoraka, którym przybyłem:


Przesiadam się teraz do motoraczka do Neratovic, w którym siedzi już Krzysiek. Ujechaliśmy jednak tylko do stacji Úžice, gdzie w ulewie przesiadamy się do KKA. Jadąc autobusem widzimy przy jednym z przejazdów, że trwa usuwanie skutków jakiegoś wypadku, jest ciężki sprzęt, więc musiało to być coś poważnego. Z lekkim opóźnieniem w stosunku do rozkładu docieramy na dworzec w Neratovicach. Ulewa trwa nadal więc sprintem docieramy do motoraka, który niedługo później rusza. Po wyjechaniu kawałek za stację zatrzymujemy się, aby zmienić czoła i wjechać na linię do Čelákovic. Jedziemy przez miasto. Deszcz na szczęście zelżył tak, że na stacji Brandýs nad Labem, na której mamy dłuższy postój możemy nawet wyskoczyć na fotki:


Redukujemy też opóźnienie dzięki czemu nasze następne przesiadki nie są zagrożone. Po ujechaniu jeszcze kawałka docieramy do stacji Čelákovice, znajdującej się na trasie Praga - Lysá nad Labem. Bierze tu też początek kikut do Mochova, ale to raczej ciężko będzie zaliczyć. Budynek dworca brzydki:


Przez stację przejeżdża rychlik do Pragi, a niedługo później zjawia się osobówka, którą pojedziemy - City Elefant. Jazda cicha i płynna. Na, a właściwie przed stacją Praha-Libeň stajemy aby zmienić czoło, bo tylko w taki sposób jest możliwy wjazd z naszej trasy na dworzec Masarykovo. Przybywamy tam o 21:06. Teraz trzeci już dzisiaj dla mnie spacerek na dworzec główny. Musimy się sprężać, żeby zdążyć na SILESIĘ odjeżdżającą o 21:24. Na szczęście między dworcami Masarykovo a hl.n. nie jest daleko. Rychlik do Polski jest podstawiony na nowych peronach, na starych w większości trwa remont. Odszukujemy wagony krakowskie i zajmujemy w nich miejsce. Cykam ostatnie fotki podczas tego wyjazdu czyli klapki i tablicę kierunkową:


Przy tym samym peronie zostaje podstawiona PANNONIA do Budapesztu. My ruszamy jakieś 2-3 minutki po czasie. Jedziemy przez Prahę-Vršovice, zresztą EXCELSIOREM też tak przyjechaliśmy. Obecnie już mało pociągów dalekobieżnych jeździ przez Libeň, pewnie ze względu na przebudowę węzła praskiego. Zaraz po odjeździe z Pragi kontrola biletów. Gdy jesteśmy już za Pragą niepokojąco zwalniamy i stajemy. Za jakiś czas ruszamy, ale po chwili znowu to samo. Po sąsiednim torze wyprzedza nas osobówka, a w oddali widać jakąś stacyjkę, jak się później okazało Pečky. Najwyraźniej coś niedobrego dzieje się z lokiem. Na szczęście po chwili postoju ruszamy i dalej jedziemy już bez problemów. Trochę drzemiemy. W Bohumínie meldujemy się tuż przed 2:00. Będą tu teraz rozmaite manewry, więc odjazd wagonów krakowskich jest dopiero o 3:07. Osobówkę z Chałupek mam o 4:42, więc pozostaję w SILESII, ale pilnuję się, żeby nie zasnąć. Gdy zbliża się godzina odjazdu żegnam się z Krzyśkiem, który jedzie tym pociągiem dalej i wysiadam. Oglądam przyjazd VLTAVY z Pragi do Moskwy, a następnie spacerkiem udaję się w kierunku granicy. O takiej porze jeszcze tej trasy nie szedłem. :) Wszędzie cicho, na ulicach nie ma żywego ducha, całe miasto śpi, a Grześ dzielnie maszeruje do Polski o 3 w nocy. Miałem lekkiego stracha, ponieważ Starym Bohumínie mieszka bardzo dużo cyganów, ale i tam było spokojnie. Przy granicy słychać tylko szum rzeki. Gdy docieram na stację w Chałupkach kibel już stoi, ale oczywiście mechanikowi korona by z głowy spadła gdyby otworzył drzwi. Uczynił to dopiero gdy przybył kondi. Zgłaszam chęć zakupu biletu, oczywiście słyszę standardową odpowiedź, że mam se czekać. Po otrzymaniu biletu mogę w końcu zająć miejsce tam gdzie chcę. Kibel zmodernizowany ze spotowymi siedzeniami. Ruszamy punktualnie, w Raciborzu pociąg zapełnia się. Większość trasy przedrzemałem. W Kędzierzynie meldujemy się przed 6:00. Mój kibel przejdzie na pociąg do Raciborza o 6:07, ten którym zawsze wyjeżdżam do Czech, a teraz nim wróciłem. :) Udaję się do domu i kładę się spać. Tak zakończyła się wycieczka do środkowoczeskiego kraju.