Retro-lubawskie klimaty
1-2.08.2008.

Kędzierzyn - Chałupki - Bohumín - Ostrava - Kolín - Mladá Boleslav - Dolní Bousov - Kopidlno - Křinec - Kopidlno - Jičín - Hněvčeves - Smiřice - Jaroměř - Starkoč - Václavice - Náchod - Meziměstí - Broumov - Meziměstí - Teplice nad Metují - Trutnov - Královec - Lubawka - Sędzisław - Wrocław - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Dawno nie byłem w Czechach, więc już najwyższy czas przejechać się Czeskimi Drahami. :) Tym razem cele wyprawy były dwa. Pierwszy to zaliczenie linii Hněvčeves - Smiřice, którą można zaliczyć tylko specjalnym pociągiem retro kursującym 6 razy w roku, a drugi to zaliczenie linii z Trutnova do Sędzisławia przez Lubawkę. Wyjazd rozpoczyna się o 17:07 w pociągu z Kędzierzyna do Chałupek, w towarzystwie kol. Krzyśka (SMall42). Do Chałupek jazda bez przygód, potem jak zwykle przejście pieszo do granicy, a następnie przejazd autobusem na dworzec w Bohumínie. Tam mała zmiana: kasa międzynarodowa w której zawsze kupowaliśmy bilety jest nieczynna, trwa jej przebudowa na coś w rodzaju ČD Centrum (a może właśnie na to). Szybko zakupujemy bilecik do Ostravy i wsiadamy w gotowy do odjazdu kibel. Dojeżdżamy tam bez przygód. Teraz mamy kupę czasu do EXCELSIORA, więc postanawiamy pozwiedzać sobie trochę ostravską sieć tramwajową. Zakupujemy bilecik dobowy i wyruszamy na przejażdżkę. Trasa: Hlavní nádraží - Náměstí Republiky - Hranečník - Výstaviště - Nová huť jižni brána - Výstaviště - Zábřeh - Kino Luna - Výškovice - Palkovského - Dubina Interspar - Hlavní nádraží. Na dworcu głównym meldujemy się o 23:30, tak więc EXCELSIOR już za 10 minut. Udajemy się na peron. Niestety zaszła zmiana i większość jego składu stanowią wagony słowackie, bez firanek w przedziałach. Ludzi sporo, więc musimy się do kogoś dosiąść. Jakby było mało pecha to trafiamy na faceta, któremu buzia się nie zamyka i zmusza wszystkich współpasażerów do rozmowy, a gdy zorientował się, że jesteśmy z Polski to już w ogóle mieliśmy przerąbane. Krzysiek został przez gościa ochrzczony "Polskim Janosikiem". ;-P Facet jest handlarzem perfum i niestety jedzie z Havířova aż do Teplic v Čechách, więc się go nie pozbędziemy. O północy osiągamy Studénkę. Nikt wtedy nie przypuszczał, że za niespełna tydzień wydarzy się tu katastrofa... Podczas postoju na stacji kontrola biletów. Pokazujemy zarówno SONE+ ważny od Studénki jak i jednorazowe, na których dojechaliśmy i dostajemy pieczątkę na wszystkich biletach. W Ołomuńcu okazuje się, że naszemu innemu współpasażerowi zginęła komórka. Przeszukujemy przedział. Gdy podnosimy tą część siedzenia na której siedzimy moim oczom ukazuje się widok gorszy niż w niejednym śmietniku. Gaduła też przyłącza się do poszukiwań, ale na wszelki wypadek pilnuję swojego plecaka, bo nigdy nic nie wiadomo. Komórki nie odnajdujemy. Na korytarzu przy naszym przedziale nieustannie rozrabia jakaś parka. Generalnie przejazd bardzo ciekawy. ;-P Za Červenką gadułę w końcu zmógł sen, więc mamy spokój. Mimo, że nie mieliśmy nigdzie nienaturalnie długich postojów, jedynie czasem gdzieś zwalnialiśmy w Kolínie meldujemy się z 30-minutowym opóźnieniem. Tak więc z prawie godziny czasu zrobiło się mniej. Po obejrzeniu dworca udajemy się na peron gdzie zostanie podstawiony nasz motoraczek. Ludzi nawet trochę jest, pewnie powroty z imprez. Ruszamy planowo. Bilety sprawdza kondi, który nie ma munduru, a twarz ma całą zlaną potem. Na jednym z przystanków przysiada się do mnie gościu, który natychmiast zasypia. Gdy kondi przychodzi sprawdzić mu bilet nie może go dobudzić. Mimo mocnych szturchań i nawoływań gościu nie reaguje, w końcu kondi odpuszcza. Na stacji Velký Osek jego towarzysz budzi go do wysiadania. O dziwo facet wstaje od razu, tyle że ma problemy z trafieniem w drzwi. ;-P W sumie ciekawy sposób na jazdę za free na krókich odcinkach. Odcinek Nymburk - Mladá Boleslav wiedzie przez ładne pola. Od stacji Mladá Boleslav hl.n. zaczynamy zaliczać. Od tej stacji ma też według cegły zostać dołączony bezpośredni motorak Mladá Boleslav - Kopidlno i tak się dzieje, jednak obsługa nie wiadomo czemu każe nam jechać w pierwszym motoraku. Stacja Mladá Boleslav město jest położona dość ciekawie i jest bardzo nowoczesną stacją. A linia raczej polna. Wysiadamy na stacji Dolní Bousov i tu pierwsze fotki:


Motoraczki zostają rozdzielone, nasz do Kopidlna przestawia się na drugi tor. Po wykonaniu zdjęć zajmujemy w nim miejsce i o 5:59 ruszamy. Teraz zaliczamy też dość trudną do zaliczenia linię. Są tu tylko 4 pary pociągów jeżdżących jedynie w soboty i niedziele. Frekwencja nie zachwyca, jesteśmy jednymi z nielicznych pasażerów. Po przyjeździe do Kopidlna następuje to co zawsze czyli obfocenie stacji:


Podczas oczekiwania na nasz następny pociąg na stacji zjawia się grupka rowerzystów. Ku naszemu zdziwieniu wsiadają do motoraka, którym przyjechaliśmy tak więc na kolejnym kursie frekwencja będzie już lepsza. My natomiast pojedziemy teraz pociągiem w kierunku Nymburka, żeby na mijance w Křincu przesiąść się do pociągu w przeciwnym kierunku. Cykam stacyjki na tym odcinku.
Mlýnec:


Rožďalovice:


Ledečky:


Na odcinku Ledečky - Křinec jest posterunek odgałęźny o wdzięcznej nazwie Obora, gdzie łączymy się z linią z Chlumca nad Cidlinou:


Gdy wjeżdżamy do Křinca pociągu w przeciwną stronę jeszcze nie ma, więc mogę szybko obfocić stację:


Do Kopidlna wracamy tą samą trasą, przez Oborę. ;-D W Kopidlnie mamy długi postój, większość osobówek taki ma. Dalej do Jičína znów zaliczamy. Linia polna, w sumie wszystkie linie w tym rejonie są podobne i płaskie. Po przyjeździe oczywiście fotki:


Stacja Jičín jest położona na fajnym łuku. Teraz w końcu coś lepszego niż motorak czyli szynobus REGIONOVA. Baliśmy się, żeby nie był spóźniony, ponieważ mamy z niego skomunikowanie na styk z retrem, ale na szczęście przyjechał planowo. Ten odcinek mam zaliczony, więc wykorzystuję go na krótką drzemkę. Wysiadka na stacji Hněvčeves. Szybkie fotki, bo w oddali słychać już gwizd parowozu:


Na stację zajeżdża pociąg retro Expres Primátor z parowozem 423 01245 na czele, uruchomiony przez Společnost železniční výtopna Jaroměř :


Na szczęście nie jest nie wiadomo jak nabity, pasażerowie to głównie rodzice z dziećmi dla których przejazd takim pociągiem zapewne jest nie lada atrakcją, a także osoby starsze. Gdy nadchodzi godzina odjazdu zaczynamy cofać się do tyłu, gdyż musimy się przetoczyć na tor przy peronie, z którego możliwy jest wjazd na linię do Smiřic. Następnie odbijamy w prawo i rozpoczynamy przejazd tą nieużywaną w ruchu pasażerskim linią, nie wiem jak z ruchem towarowym, ale chyba też nie ma bo na peronie podsłuchaliśmy rozmowę kolejarzy, z których jeden nie ukrywał zdziwienia, że ta linia w ogóle jest przejezdna. Po odjeździe przychodzi do nas obsługa i sprzedaje nam bilety. Gdy widzą, że jesteśmy z Polski jeden z konduktorów mówi, że zna nasze koleje bo jeździł na parowozach w Wolsztynie. Podczas jazdy czasem ocieramy się o drzewa i krzaki i pełno liści wpada do wagonów. ;-) Pierwsza stacyjka to Hořiněves, gdzie mamy postój:


Budynek stacyjny zaadaptowany na mieszkanie, ale tablice z nazwą stacji oraz kierunkami nienaruszone. Na podwórku samochody, rowery, różne graty i bawiące się dzieciaki. Podczas jazdy wiele razy widzimy fajne reakcje tubylców, którzy pierwszy raz od długiego czasu zobaczyli na swojej linii pociąg i to w dodatku retro z parowozem. ;-) Linia głównie polna:


Kolejnymi stacyjkami, przez które przejeżdżamy już bez zatrzymania są Račice nad Trotinou (nowa stacja):


Račice nad Trotinou (stara stacja):


Havranec:


Sendražice:


Smiřice zastávka:


Niektóre starsze osoby wybrały się na przejażdżkę tym pociągiem w celach wspomnień. Jedna pani pokazywała komuś przez okno gdzie się urodziła. Po 15 minutach jazdy ukazuje się naszym oczom zelektryfikowana linia Hradec Králové - Jaroměř. Przez jakiś czas jedziemy równolegle z nią, żeby w końcu się połączyć i wjechać na stację Smiřice. Tutaj będzie dłuższy postój celem przepuszczenia rychlika. Większość pasażerów wyległa na peron. My również korzystamy z okazji i urządzamy sesję zdjęciową:


Bardzo oryginalny i ładny budynek stacyjny. Gdy zbliża się godzina odjazdu zajmujemy w miejsce w pociągu i podjeżdżamy nim 7 km do stacji Jaroměř. Tutaj retro ma jeszcze dłuższą przerwę niż ostatnio, a dla nas jest to koniec podróży tym pociągiem. Jak zwykle stacja zostaje obfocona. Wykorzystałem również fakt, że dzień przejazdu retra jest też dniem otwartym szopy (a właściwie muzeum kolejnictwa) i obejrzałem sobie ją. Po powrocie wykonałem jeszcze trochę fotek na stacji:


Po zakończeniu zwiedzania stacji zajmujemy miejsce w naszej osobówce, która jest już podstawiona. Wybraliśmy wagon silnikowy, który posiada 1 klasę. Według cegły pociąg ten prowadzi jedynie 2 klasę. Po konsultacji z konduktorem okazało się, że możemy zająć miejsca w tej 1 klasie, tak więc w Czechach też zdarzają się zdeklasowane jedynki. ;-) Ta akurat o bardzo wysokim standardzie:


Ruszamy punktualnie. Fotografuję stacyjki.
Rychnovek:


Velká Jesenice:


Česká Skalice (mamy tu krzyżowanie, więc można wyskoczyć na więcej fotek):


Przed stacją Starkoč widoki niezwykłe - jeziora pomiędzy górami. Tak oto wjeżdżamy na wyżej wymienioną stację. Nasz pociąg jedzie dalej do Trutnova, gdzie i my później dotrzemy, ale teraz szybko przesiadamy się do stojącego na "kusej koleji" czyli ślepym torze motoraczka, którym pojedziemy do Náchodu. Pojazd w nietypowym niebiesko-żółto-białym malowaniu. Oczekuje przy nim konduktorka w towarzystwie jakiegoś chłopczyka (może synka):


Teraz jedziemy krótkim łącznikiem Starkoč - Václavice (3 km), który łączy linię Trutnov - Jaroměř z linią Týniště nad Orlicí - Meziměstí. W Václavicach podczas błyskawicznej zmiany czoła udało nam się wykonać równie błyskawiczne fotki:


Po niewiele dłuższej jeździe meldujemy się w Náchodzie. Tutaj mamy dłuższą przerwę. Oglądamy sobie stację:


Przed budynkiem dworca spotykamy autobus PKS Kłodzko, którym można się udać do Polski. Motoraczek, którym przyjechaliśmy wyrusza w drogę powrotną do Václavic i tu zrobiliśmy błąd - mogliśmy się nim przejechać zamiast siedzieć bezproduktywnie na stacji, dodatkowo sfocilibyśmy w Václavicach goniący nas Expres Primátor. No ale trudno. W końcu przybywa nasz pociąg do Meziměstí. Niestety nabity, więc przez kilka pierwszych stacji musimy siedzieć osobno, aby mieć dogodne miejsca do focenia stacyjek.
Náchod-Běloves (na przystanku napisy w języku polskim):


Náchod-Malé Poříčí:


Velké Poříčí:


Hronov:


Hronov zastávka:


Police nad Metují:


Žďár nad Metují:


Česká Metuje:


Dědov:


Teplice nad Metují (gdzie jeszcze dziś zawitamy):


Březová u Broumova:


Stacyjki Bohdašín nie sfociłem bo nie mieliśmy tam postoju. W Meziměstí mamy tylko 4 minuty na przesiadkę, więc trzeba się streszczać:


Motorakiem wyjedziemy w tą samą stronę skąd przyjechaliśmy, chociaż ja wiele bym dał, żeby pojechać w drugą stronę do Mieroszowa i dalej do Polski. Może kiedyś doczekam się reaktywacji tej linii... Na stacji spotykamy też naszego rumunka z towarem. Teraz zaliczamy lokalkę do Broumova. Na stacji końcowej też żałuję, że nie mogę pojechać dalej i zaliczyć brakujących 4 km do Otovic zastávki:


Na peronie jakiś facet rozmawia z konduktorem pół-czeskim, pół-polskim językiem o pociągach w rejonie granicy z Polską. Po zmianie czoła wracamy tą samą trasą do Meziměstí. Tam znów niestety przesiadka na styk, co nie pozwala obejrzeć dworca:


Dalej jeszcze kawałeczek się wracamy, aby wylądować w Teplicach nad Metují, gdzie w końcu dłuższa przerwa. Chwilę po naszym przyjeździe odjeżdża motorak do stacji Adršpach, jednak my go przepuszczamy, żeby pojechać następnym w pełnej relacji do Trutnova. Na stacji pozostała doczepka, w której chcemy zająć miejsce, ale manewrowy prosi, abyśmy to zrobili dopiero po podpięciu motoraka. Urządzamy sesję zdjęciową:


Ledwo kończę focić i zaczyna lać, na szczęście to tylko przelotne. Gdy w końcu powraca motorak z Adršpachu i podpina się do doczepki możemy wsiąść. Odjazd planowy. Zaczynam focić stacyjki.
Teplice nad Metují město:


Teplice nad Metují skály:


Początkowo jedziemy bez żadnych problemów, jednak po ujechaniu może dwóch przystanków nagle tracimy prędkość i w końcu stajemy. Linia wiedzie pod górkę i motorak ma problem z podjazdem. Silnik huczy, ale nie możemy ruszyć, dopiero po jakimś czasie nam się to udaje. Jakoś udało nam się doczłapać do stacji Adršpach, gdzie wsiada bardzo dużo osób, głównie niemieckich turystów co nie napawa optymizmem bo skład będzie cięższy:


Znajduje się tu Skalne Miasto, będące dużą atrakcją turystyczną. Po odjeździe z tej stacji (który oczywiście nastąpił z wielkim trudem) widoki bardzo ciekawe:


Widoki widokami, ale nas coraz bardziej martwi rosnące opóźnienie spowodowane wydłużonymi postojami na stacjach oraz wielokrotnym stawaniem w polu. Natomiast w ogóle nie martwi to niemieckich turystów, którzy śpiewają sobie w najlepsze "Bergvagabunden". ;-) Jedyne co nas pociesza, to rozkładowy długi postój na jednej ze stacji oraz godzina czasu na przesiadkę w Trutnovie. Na każdej kolejnej stacyjce problemy się powtarzają, ale chyba mechanik wynalazł jakąś metodę, bo zawsze jest taki sam schemat: najpierw przez parę chwil stoimy, a silnik pracuje na pełnych obrotach, a następnie ruszamy. Tak więc może jakoś dojedziemy, chociaż mamy jeszcze spory kawałek.
Horní Adršpach:


Hodkovice u Trutnova:


Janovice u Trutnova:


Radvanice:


Chvaleč:


Petříkovice:


Lhota u Trutnova:


Przed samym Trutnovem linia również jest ciekawie poprowadzona:


Trutnov zastávka:


Trutnov střed:


Na stacji Trutnov střed na hak bierze nas spalinówka i dociąga nas do Trutnova hl.n. gdzie w efekcie zameldowaliśmy się z 25-minutowym opóźnieniem, czyli nie jest źle. Mamy ponad pół godziny czasu, więc najpierw zajmujemy sobie miejsca w pustawym jeszcze SA134 005:


Na siedzeniach leżą ulotki na temat zakupu szynobusów przez województwo dolnośląskie. Następnie urządzamy sesję zdjęciową:


Niestety zajmując miejsca popełniliśmy drugi dziś błąd - zapomnieliśmy o zmianie czoła w Trutnovie-Poříčí i w efekcie na większości trasy będziemy jechać tyłem do jazdy, no ale jest już za późno na zmianę, bo szynobus zapełnia się. Polska konduktorka już w Trutnovie wypisuje i sprawdza bilety na polski odcinek, podobnie kondi Viamontu, którego twarz nie ukrywa zadowolenia z frekwencji. ;-) Mieli się tu do nas dołączyć znajomi, jednak posypał im się plan i nie spotkamy się w Trutnovie. W momencie odjazdu szynobus jest pełniusieńki, jedzie dużo rodzin z dziećmi. Ruszamy punktualnie. W Trutnovie-Poříčí zmiana czoła i kierujemy się na linię do Lubawki. Linia leśna. Na stacyjkach wymiana chyba zerowa. Od stacji Královec zaczyna się najważniejszy, reaktywowany po kilkudziesięciu latach odcinek:


Widoczki sympatyczne. Pociąg ma chyba luzy w rozkładzie, bo do Lubawki przybył przed czasem co pozwala wyskoczyć na fotki:


Budynek dworca to obraz nędzy i rozpaczy... Dalej jedziemy już z typowo polską prędkością szynobusową. Pogoda się psuje, zaczyna lać. Parę osób wysiada w Błażkowej, a dużo więcej w Kamiennej Górze. Jeszcze niecałe 10 minut jazdy i wjeżdżamy do Sędzisławia łącząc się z linią Jelenia Góra - Wrocław. Szynobus zmienia tu czoło. Mimo, że pada dość mocno nie rezygnuję z obfocenia stacji:


Oczekujemy teraz na ŚNIEŻKĘ, która lada moment powinna się zjawić. Wraz z nami przesiadają się też jeszcze jakieś osoby. Skład krótki, bo to tylko grupa wagonów. Zajmujemy miejsce w zdeklasowanej jedynce i wleczemy się niemiłosiernie. Dopiero przed Wrocławiem nieco lepiej. We Wrocławiu dłuższy postój na doczepianie wagonów i żegnam się też z Krzyśkiem, który udaje się na północ na dalsze kółeczko. Do Kędzierzyna jadę już znaną trasą, trochę drzemię. Budzę się gdy pociąg wjeżdża w perony Kędzierzyna i tak zakończyła się ta wycieczka.