Rzucim Osoblahę weźmiem Rymařov czyli walentynkowa przejażdżka do Czech
14.02.2009.

Kędzierzyn - Racibórz - Chuchelná - Kravaře ve Slezsku - Opava - Bruntál - Valšov - Rýmařov - Valšov - Opava - Kravaře ve Slezsku - Chuchelná - Krzyżanowice - Racibórz - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Walentynki powinno spędzać się ze swoją miłością, postanowiłem więc spędzić je z moją miłością... jeżdżącą po torach. :) Na 14 lutego jako ostatni wyjazd w tegoroczne ferie zimowe została zaplanowana Osoblaha. Opady śniegu nie napawały optymizmem, ale nie było żadnych informacji o problemach na kolei, więc plany nie uległy zmianie. Wyruszyłem osobówką z Kędzierzyna do Raciborza o 7:05. Jazda odbyła się bez żadnego problemu, w Nędzy złapaliśmy małe opóźnienie chyba z powodu oczekiwania na odbieg osobówki z Rybnika do Raciborza. Na miejscu mam chwilę czasu, więc wykonałem trochę fotek:


Następnie udaję się przed dworzec, gdzie przybyli samochodem kol. Semaforek i kol. Stachu. Wyruszamy do Chuchelnej, skąd pojedziemy dalej pociągiem. Ostatni odcinek drogi, z Krzanowic do Chuchelnej wiedzie przez pole. Zauważamy niewielkie zaspy więc rozpędzamy się, aby przez nie przejechać. Niestety okazało się, że za nimi są następne, wyższe no i zonk - zakopaliśmy się. :-/ Niestety nie przewidzieliśmy takich atrakcji i do dyspozycji mamy tylko własne ręce i nogi. Jest godzina 8:25, pociąg z Chuchelnej mamy o 9:34, więc czasu na szczęście jest sporo. Po rozgrzebaniu kilku zasp na horyzoncie od strony czeskiej pojawił się pług. Naszej radości nie było końca - jedynie przez chwilę, bo dojechał on do tablicy granicznej po czym zawrócił i mimo naszego machania olał nas! Niedługo później od Chuchelnej przyjechał jakiś Czech, do którego pobiegłem zapytać czy nie ma łopaty. Niestety nie miał a w dodatku nie mógł zapalić samochodu przez co klął jak najęty. Na szczęście z moja pomocą udało mu się to i podwiózł mnie do miejscowości, żebym w pierwszym lepszym domu pożyczył dwie łopaty, a następnie odwiózł z powrotem na szosę. A w czasie mojej nieobecności oj działo się działo: z Polski przybył traktor z przyczepą, którego kierowca postanowił, że nas podholuje. Niestety przeliczył się i... również utknął. No po prostu super. :-/ Mimo wielu prób i machania łopatami nie udaje się ruszyć ani traktorowi ani nam. Traktorzysta zadzwonił więc po fadromę. Bim bam bom godzina 9:34 - nasz pociąg z Chuchelnej właśnie sobie pojechał. :( Był co prawda jeszcze cień szansy na uratowanie kółeczka - pojechać autem do samej Opavy i tam złapać pociąg, ale średnio liczyliśmy, że wypali. Z Polski przybywa pług. Próbuje do nas dojechać (bo w międzyczasie drogę za nami już zasypało) lecz po jakimś czasie rezygnuje twierdząc, że nie chce utknąć tak jak my. No to pozostała ostatnia deska ratunku - wezwana koparka. Taki sprzęt (fadroma) na szczęście poradził sobie z zaspami i w końcu po 10:00 możemy ruszyć. Na stację w Chuchelnej przybywamy o 10:15 równocześnie z motorakiem. Zajmujemy miejsce i mamy ok. 10 minut, aby wymyślić gdzie jedziemy, ponieważ jedna osoba musi kupić jednorazowy tak więc cegły w dłoń. Za wielkiego wyboru nie mamy: komunikacja miejska w Opavie albo któryś z kikutów na linii Opava-Ołomuniec. Ostatecznie wybraliśmy najdalszy z nich czyli Rymařov. Po krótkiej jeździe mamy przesiadkę na stacyjce Kravaře ve Slezsku:


Po kolejnej krótkiej jeździe jesteśmy w Opavie. Koledzy idą na promocyjne párki v rohlíkach (2 w cenie 1) a ja do budynku dworca zajrzeć czy nie ma Grand Expressu. Następnie zajmujemy miejsce w naszym motoraku, który jest już podstawiony. Fotki z Opavy:


Mechanik naszego pociągu stojąc na peronie je sobie... loda ! No cóż, widocznie gorący człowiek. :D Zajmujemy miejsce w motoraczku i jeszcze raz dokładnie sprawdzamy czy nie machnęliśmy się w planie wyjazdu. Okazało się nawet, że dobrą podjęliśmy decyzję bo i tak chyba musielibyśmy zrobić taki wyjazd, ponieważ przy naszych możliwościach dojazdowych nie da się zrobić jednocześnie wszystkich 3 kikutów na trasie Krnov - Olomouc i właśnie Rýmařov sprawia problem. Ruszamy punktualnie. Odcinek do Krnova nie jest jakiś nadzwyczajny jeśli chodzi o widoki, natomiast dalej jest już bardzo ładnie. Momentami mamy prawie prywatną doczepkę, zapełnienie nie jest duże. Stacja Milotice nad Opavou jest położona na ładnym łuku. Ma tu początek linia do Vrbna pod Pradědem, która początkowo oddala się od naszej, a potem powraca z tym, że o wiele niżej i idzie kawałek razem z nasza linią. Kolejną stacją jest Bruntál, gdzie nasz pociąg kończy bieg. Budynek dworca z zewnątrz ładny, posiada drzwi tradycyjne lecz otwierane na fotokomórkę. Ma tu początek kikut do Malej Morávki, pociągi kursują tą trasą tylko w weekendy w sezonie letnim. Na początek sesja zdjęciowa:


Mamy godzinę czasu do naszego pociągu. Stachu wykorzystuje ją na focenie przy szlaku, a ja z Semaforkiem na spacerek do rynku. Gdy powracamy na stację przybywa właśnie motorak z Rýmařova, który za chwilę będzie tam powracać:


W pociągu jest specyficzny sposób odprawy podróżnych czyli nie ma konduktora, a bilety na przystankach sprzedaje maszynista. Najpierw jedziemy jeszcze linią Opava-Ołomuniec do następnej stacji Valšov gdzie odbijamy na lokalkę, którą zaliczamy. W sumie nieciekawa, podejrzewam, że pozostałe 2 kikuty są bardziej widokowe. Po krótkiej jeździe jesteśmy na miejscu. Znów sypie śnieg, ale nie rezygnujemy z focenia:


W budynku dworca znajdujemy Grand Expressy, niestety koledzy zwinęli mi styczniowe z fajnym pendolinowym plakatem a dla mnie już zabrakło. :( Naszym foceniem wzbudziliśmy zainteresowanie młodego chłopczyka siedzącego w motoraku. Okazało się, że jest on MK i jedzie do Brna. :-D Pokazujemy więc mu więcej fotek i rozmawiamy. Wyruszamy w drogę powrotną. Po przejechaniu lokalki na chwilę się rozdzielamy: Semaforek jedzie do Bruntálu, żeby zrobić zakupy w supermarkecie, my ze Stachem wysiadamy natomiast w Valšovie, aby obfocić tą stacyjkę:


Po wykonaniu fotek chowamy się do poczekalni bo jest zimno i nieprzyjemnie. Ech, nie ma to jak sezon letni. Wychodzimy na peron gdy wjeżdża nasz rychlik i zajmujemy miejsca. Na kolejnej stacji dołącza do nas Semaforek. Za oknem ściemnia się. Gdy przybywamy do Opavy zapowiadają właśnie, że nasz motorak jest gotowy do odjazdu, więc szybko biegniemy na właściwy peron i zajmujemy miejsca. Z przesiadką na stacji Kravaře ve Slezsku docieramy do Chuchelnej zgrywając po drodze zdjęcia na laptopa. Do Polski powracamy tym razem okrężną i na szczęście przejezdną drogą przez Owsiszcze. Docieramy do Krzyżanowic, gdzie po oczekiwaniu wsiadamy ze Stachem do osobówki Chałupki-Racibórz. W Raciborzu Stachu pozostaje w kiblu, który przechodzi na osobówkę do Rybnika, a ja przesiadam się do pociągu do Kędzierzyna, na który przeszedł kibel z Pszczyny i po chwili ruszamy. W momencie wjechania w woj. opolskie, od Dziergowic zaczyna się znów śnieżyca. W Kędzierzynie jestem tuż przed 20:00 i zakańczam to mimo wszystko udane kółeczko. A do Osoblahy pojedziemy w którąś z najbliższych sobót. :-)