Praski sylwester
30.12.2008.-1.01.2009.

Kędzierzyn - Racibórz - Wodzisław Śląski - Bohumín - Přerov - Kolín - Ledečko - Zruč nad Sázavou - Kutná Hora - Čáslav - Třemošnice - Čáslav - Kolín - Ústí nad Labem - Praha - Ostrava - Bohumín - Chałupki - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Nadszedł czas pożegnania roku 2008. W zeszłym roku był Kraków, w tym roku padło na Pragę. Wyjazd rozpoczyna się 30 grudnia 2008 wieczorem w pociągu Wrocław-Racibórz, który odjeżdża z Kędzierzyna o 21:05. Towarzyszy mi kol. Krzysiek (SMall42). Dziś tylko podjazd do Wodzisławia Śląskiego na nocleg do kol. Semaforka, który wraz z kol. Stachem odbiera nas w Raciborzu. Właściwy wyjazd rozpoczynamy w ostatni dzień 2008 roku. Pobudka o 5:00. Niedługo później naszą 4-osobową ekipą udajemy się samochodem do Bohumína. Tam zakup biletu, pobranie Grand Expresów oraz doładowanie elektronicznego portfela na In-Karcie, który przyda się później. Czas nagli, więc szybko udajemy się na peron bo do odjazdu rychlika zostały 3 minuty. Lokujemy się w 2 przedziałach i odsypiamy wczesną pobudkę. Stopniowo znikają skajowe siedzenia w przedziałach czeskich wagonów, zastępowane są materiałowymi o identycznym profilu jak skajowe:


Drzemka nie trwa długo bo w Přerovie musimy się przesiąść. Mamy chwilę więc konsumujemy po párku v rohlíku oraz kupujemy w UNIPAJU bilety eLiška na powrót. Niepokoją nas trochę duże (80 i 90 minut) opóźnienia 2 vlaków (z kierunku Pragi i Břeclavii) ale nasz Ex relacji Veselí nad Moravou - Praha zjawia się planowo. Skład to nic nadzwyczajnego, zwykłe 8-miejscowe skaje. Ciekawostką jest grupa zamkniętych przedziałów w jednym z wagonów. Po przejściu składu znajdujemy również 2 wolne przedziały, więc możemy kontynuować drzemkę. Do Kolína jazda bez żadnych przeszkód. Tutaj dłuższa przerwa, więc urządzamy sesję zdjęciową, na którą załapuje się m.in. EC z austriackim taurusem na czele:


Widzimy, że wszystkie pociągi z kierunku Pragi są opóźnione, tak więc coś musiało się stać. Kolejny nasz pociąg to osobówka do Ledečka, którą jest pojedynczy motorak. Frekwencja duża, odjazd planowy. Linia jak dla mnie nudna, poza jednym wysokim wiaduktem żadnych nadzwyczajnych widoków. Ostatnim przystankiem przed stacja końcową są Rataje nad Sázavou. Z jednej strony peron, a z drugiej skała, za którą znajduje się peron linii, którą niedługo pojedziemy, jednak w rozkładzie traktowany jest on jako osobna stacja - Rataje nad Sázavou zastavka. Ostatni odcinek bardzo ładny (most i tunel). Chwilę później meldujemy się w Ledečku. Stacja na kompletnym odludziu, z jednej strony pole, a z drugiej las. Mamy niecałe pół godzinki, więc focimy:


Następnie zajmujemy miejsce w naszym następnym pociągu, który zjawił się już na stacji. Dyżurny czepia się kol. Stacha, że otworzył okno w celu zrobienia fotki. Coś na tej trasie jest dużo czepialskich kolejarzy. Teraz jadę kawałkiem linii, którą zaliczyłem podczas Czeskiej dwudniówki nr 5. Trasa bardzo ładna, tunele, wąwozy i jazda cały czas wzdłuż rzeki Sázavy. Na trasie mijamy ładny zamek:


W Kácovie mijanka, więc można wyskoczyć na fotki:


Naszą następną stacją przesiadkową jest Zruč nad Sázavou. Na wjeździe znów ładny zameczek:


Tym razem przesiadka krótka, ale oczywiście udaje się coś sfocić:


Kolejny nasz vlak to motorak z doczepką, w której się lokujemy. Jest ona prawie pusta, bo większość poszła do wagonu silnikowego, który ma zmodernizowane siedzenia. Ta trasa to też zwyczajna lokalka, podobnie jak ta z Kolína, dopiero w samej Kutnej Horze ciekawsze widoki. Na stacji Malešov mamy zarezerwowany postój na mijankę, której dzisiaj nie ma, bo tamten pociąg nie kursuje w sylwestra. My oczywiście korzystamy z fotostopu:


Kolejny dłuższy postój mamy na stacji Kutná Hora město, jednak tutaj rozkład nie przewiduje żadnej mijanki, więc nie wiem jaka jest jego przyczyna:


Chwilę później meldujemy się na głównym dworcu w Kutnej Horze. Wjazd jest nietypowy, ponieważ trzeba wyjechać kawałek w kierunku południowym, zmienić czoło i dopiero wtoczyć się na peron. Motorak pcha doczepkę, a konduktor czuwa nad wszystkim. Rozkładowo mamy 5 minut na przesiadkę, więc spieszę się z fotkami lecz po chwili słyszymy zapowiedź, że nasz rychlik ma 15 minut w plecy co pozwala na dokładniejsze zwiedzenie stacji:


W rychliku nie ma się co rozkładać, ponieważ podjeżdżamy nim tylko 8 minut do stacji Čáslav. Gdy tam się meldujemy nie widzimy żadnego innego pociągu, więc sądzimy, że nasz motorak jeszcze nie przyjechał z Třemošnic. Od miejscowych dowiadujemy się jednak, że stacja składa się z dwóch dworców. Należy przejść długą kładką na drugą stronę torów i tam znajdziemy nasz pociąg. Focimy zarówno jeden jak i drugi dworzec:


Niestety musimy jeszcze czekać na opóźnioną osobówkę jadącą za naszym rychlikiem, ale mam nadzieję, że uda się zaliczyć kikut w całości. Dyżurny aby zminimalizować opóźnienie przemieszcza się między dworcami sprintem. Ruszamy z +10. Konduktor dość wesoły. Na stacji Žleby mamy zmianę czoła, na którą rozkład przewiduje tylko 2 minuty. Rozjazd przestawiany jest ręcznie przez drużynę. Niektóre przystanki na żądanie to po prostu wbita tabliczka na trawniku, żadnego porządnego peronu się nie uświadczy. Na stacji końcowej następuje zmiana czoła oraz podpięcie drugiego motoraka. Na wszystkie te czynności rozkład przewiduje 3 minuty, w Polsce to nie do pomyślenia. My wyskakujemy na szybkie fotki:


Powrót tą sama trasą. Tym razem w Žlebach konduktorka w celu przestawienia rozjazdu wysiada już na wjeździe a następnie dobiega do pociągu, żeby nie tracić czasu na podwójny postój. Podczas dalszej drogi zauważa, że Krzysiek foci przystanki, więc... zaprasza go do kabiny maszynisty, aby mógł zrobić zdjęcia z innej perspektywy. ;-D Opóźnienie udaje się zniwelować, więc możemy spokojnie przesiąść się na rychlik. Skład dość nabity, ale nam jakimś cudem udaje się znaleźć pusty przedział. Tym pociągiem dojeżdżamy do Kolína, gdzie mamy kolejną niezbyt długą przesiadkę na rychlik do Ústí nad Labem. Skład to wagony bezprzedziałowe oraz przedziałowe. Idziemy na sam koniec do bagażówki, w której nie ma nikogo. Większość trasy kimiemy. Po 2 godzinach jazdy jesteśmy na stacji Ústí nad Labem západ. Nie chce nam się iść piechotą więc do Ústí nad Labem hl.n. podjeżdżamy motoraczkiem z Bíliny, którym oprócz nas nie jedzie nikt. Mamy teraz ponad godzinę czasu, więc udajemy się na miasto. Spodziewaliśmy się, że w mieście wojewódzkim w wieczór sylwestrowy będzie tętnić życie, tymczasem życie jakby zamarło, jedynie autobusy i trolejbusy śmigają co chwilę. Sklepy też wszyściuteńkie pozamykane na cztery spusty, ale w końcu znajdujemy jakiś całodobowy gdzie niektórzy z nas robią zakupy. Następnie powracamy na dworzec. Teraz udajemy się już do Pragi pociągiem EC ALOIS NEGRELLI relacji Berlin - Brno. Skład to niemieckie wagony, lokujemy się w bezprzedziałówce. Jazda tym pociągiem bardzo przyjemna, bilety sprawdza nam młoda, ładna konduktorka. :) Za to konduktor zapowiadający przez megafon tak śmiesznie akcentował i wymawiał niektóre wyrazy, że nie sposób było się z niego nie śmiać. :P Przed Pragą kilkukrotna informacja, że pociąg nie zajeżdża na dworzec główny oraz życzenia szczęśliwego nowego roku. Gdy wysiadamy na stacji Praha-Holešovice nieopodal strzelają fajerwerki. Śmiejemy się, że to na nasze powitanie. ;D Nasz EC ma tu 15 minut postoju i pozuje do fotek:


Udajemy się teraz metrem na dworzec główny, ponieważ kol. Stachowi bardzo zależy, aby sfocić EU07 z VLTAVĄ. Na dworcu nieczynne są już pragotrony klapkowe, za to pojawiły się takie jak na nowych peronach tylko trochę małe. Mankamentem jest mało (znalazłem jedną) tablic z przyjazdami, za to z odjazdami jest ich pełno. Podczas oczekiwania na VLTAVĘ cykamy także inne fotki:


Siódemka podstawia skład od strony tunelu, a następnie będzie go oblatywać. Focimy ją w czasie odpinania:


Nie mamy niestety czasu, aby poczekać aż znajdzie się po drugiej stronie z kompletnym składem, ponieważ chcemy się zmieścić w 75-minutowej ważności biletu na metro. Udajemy się więc na dworzec metra i po chwili odjeżdżamy do stacji Muzeum. Tam mamy przesiadkę na linię A, którą pojedziemy do stacji Malostranská. Na peronie oczekuje sporo osób. Chwilę przed przyjazdem pociągu zapowiedź przez megafony, gdzie trzeba wysiąść, aby udać się na imprezę sylwestrową oraz informacja czego nie wolno na nią wnosić, na co większość osób (w tym Polaków) reaguje śmiechem. :P Po przejeździe metrem udajemy się na spacerek po Pradze, a następnie na wzgórze z metronomem, gdzie o północy witamy Nowy Rok. Jest tam oczywiście sporo ludzi, w tym Polaków, ale udaje nam się jeszcze znaleźć dobre miejsce przy barierce, skąd możemy fotografować i kręcić sztuczne ognie. 1 stycznia 2009 to jednocześnie początek przewodniczenia Czech w Unii Europejskiej, więc pod metronomem jest odpowiednia dekoracja, przy której robimy sobie pamiątkowe zdjęcie. Mamy jeszcze czas, więc szukamy jakieś knajpki, ale we wszystkich niemiłosierny tłum albo zamknięte. W końcu trafiamy do galerii handlowej nieopodal dworca, w której spędzamy trochę czasu. Przed 3:00 udajemy się na dworzec i oczekujemy na podstawienie BESKYDA, które następuje ok. 3:30. Rozkładamy się w 2 przedziałach i idziemy spać. Przed Kolínem budzi nas konduktorka w celu sprawdzenia biletów oraz prosi o zwolnienie miejsc, gdyż jak się okazało są ludzie na korytarzu. Tak więc mamy 8 osób w przedziale... Na szczęście wszystkie jadą tylko do Pardubic, więc dalej znowu możemy się rozłożyć. Kontrola już nas nie niepokoi, widocznie ta sama konduktorka jedzie aż do Ostravy, w której meldujemy się o 7:59. Żegnamy się z kol. Semaforkiem i kol. Stachem, którzy jadą dalej do Bohumína i do domu, a następnie udajemy się na párka v rohlíku. Teraz najgorsza część wycieczki: 2-godzinne czekanie na kibel do Polski. Ucinamy sobie drzemkę w poczekalni ze stolikami przeznaczonej dla podróżnych z ważnymi biletami. Bliżej godziny odjazdu udajemy się na peron. Focę kibel, pragotron oraz nagrywam zapowiedź bo jest to dla mnie w pewnym sensie historyczne wydarzenie - po wielu latach powrót bezpośredniego połączenia z Czech do mojego miasta:


Wymowa polskich stacji przez automat trochę śmieszna. Między Raciborzem a Kędzierzynem zostaje jeszcze wymieniona Bierawa. Polska drużyna siedzi sobie w tylnym służbowym. Czeski mechanik bardzo długo nie otwiera drzwi, dopiero gdy widzi jakim wzrokiem na niego patrzę oraz idącą konduktorkę łaskawie wpuszcza do składu. Odjazd planowy. Czescy mechanicy inaczej ruszają polskimi kiblami, nie ma łupnięcia. W Bohumínie również fotka pragotronu i nagranie zapowiedzi:


Wsiada również sporo osób. Z rozmów wyłapuję, że niektórzy jadą do samego Kędzierzyna na skomunikowanie z HETMANEM. Po zmianie czoła i odjeździe zakupujemy bilety u konduktora, a następnie śpię. W Kędzierzynie jesteśmy przed 12:00. Żegnam się z Krzyśkiem, który przesiada się na vlak do Brzegu, a następnie udaję się do domu. Szczęśliwego Nowego Roku ! :)