Wczasy nad morzem

DZIEŃ 1 - 19.07.2010.

Kędzierzyn - Wrocław - Poznań - Piła - Białogard - Lębork - Łeba

Bilety:

Relacja:

Tradycyjnie nadszedł czas wczasów w Łebie. Kombinowałem jak tu pojechać inaczej niż zwykle, ale wszystkie opcje jakie znajdowałem docierały do Łeby zbyt późno, więc pozostała jednak opcja tradycyjna czyli GWAREK. Dzień przed wyjazdem została naocznie stwierdzona zdeklasowana jedynka w składzie, więc cieszyłem się na komfortową podróż. Następnego dnia rano przybywa ten sam skład, więc zadowoleni zasiadamy z mamą w zdeklasowanej jedynce. Nie zdążyliśmy jeszcze ruszyć z Kędzierzyna, gdy słyszę na korytarzu konduktora, że jest to 1 klasa. Gdy pytam (wskazując na kartkę "2 klasa" na drzwiach) to czemu pisze, że 2 klasa, dostaję chamską odpowiedź "Bo pisze!", po czym kondzior zrywa tą kartkę. Cóż, nie ma co się kłócić z prestiżowym debilem, więc przenosimy się do dwójki, na szczęście były miejsca siedzące. Przy kontroli okazuje się jeszcze, że pracownik ten nie zna zwrotu "Dzień dobry", a z pasażerami w przedziale wita się burknięciem "Bilety !". We Wrocławiu jak zawsze dosiada się sporo osób, kończy też służbę wspomniany wzór do naśladowania dla wszystkich konduktorów. Podróż upływa spokojnie i bez innych problemów aż do Poznania, gdzie nasz postój wydłuża się. W pewnym momencie ruszamy, ale okazuje się, że to tylko podciągnięcie składu. W międzyczasie przybywa TLK z Gdyni do Przemyśla, dawny SŁOWINIEC. Może chodziło o przejście drużyny ? W końcu ruszamy mając blisko półgodzinne opóźnienie. Dojeżdżamy do Szczecinka i znowu to samo. Stoimy ze 20 minut, nie wiem po jaką cholerę, bo z przeciwka nic nie nadjechało. Gdy w końcu ruszamy nasze opóźnienie wynosi już +50. Pomału zaczynam się martwić o moją przesiadkę na TLK Szczecin-Olsztyn, na która planowo miała być ponad godzina, więc myślałem że nie będzie ona stanowić problemu. Przesiąść planujemy się w Sławnie, bo pierwotny plan zakładał zaliczenie Darłowa podczas ponadgodzinnej przesiadki ale wiadomo już, że lipa z tego. Dojeżdżamy do Białogardu... i zaś stoimy. Ludzie są już z lekka wkurzeni. Nagle rozlega się zapowiedź, że wjedzie TLK ze Szczecina do Olsztyna, ten na który mamy się przesiadać i że w kierunku Słupska odjedzie jako pierwszy. Dobrze że ją usłyszałem. W trybie błyskawicznym ściągamy toboły z półek i wysiadamy z pociągu, na szczęście przesiadka następuje przy tym samym peronie. Od razu ruszamy i do Lęborka docieramy bez problemów. Pociąg ten ma bardzo przyzwoite wagony, zmodernizowane 6-miejscowe dwójki:


A tymczasem na takim SZKUNERZE czy JANTARZE, za które dumnie pobierana jest opłata w taryfie EIC, kursują 8-miejscowe mechpomy. No ale to jest właśnie nasze prestiżowe PKP IC. Przy peronie 1 stoi szynobus do Łeby, ku memu zdziwieniu okazuje się, że dwuczłon. Zakupuję Bilety Nadmorskie i pakujemy się do pociągu, ale z racji, że do odjazdu jest jeszcze pół godziny szwendam się po stacji. Przy peronie 3 stoi skład SKM cały obklejony (łącznie z oknami) ohydną reklamą. Współczuję ludziom, którzy muszą tym podróżować i pozdrawiam debila, który wymyślił reklamę siatkową na oknach. Zjawia się też wspomniany EIC JANTAR z Kołobrzegu do Warszawy, właśnie na prestiżowych 8-miejscowych mechpomach. Tak prestiżowych, że wymagana jest na nie dopłata za EIC. Fotki z Lęborka:


Stwierdziłem również, że bardzo została pocięta Niebieska Linia PKS Słupsk kursująca między Lęborkiem a Łebą. Zamiast co pół godziny kursuje co godzinę, na szczęście kluczowe dla mnie kursy pozostały bez zmian. Dziury widać na rozkładzie dworcowym:


Z pewnością przyczynili się do tego Boguś-Bus i Trede-Trans, którzy po podwyżce cen w PKS są tańsi dla osób, które nie posiadają zniżek. Przed odjazdem udzielamy jednej pani (jak się później okazało siostrze zakonnej bezhabitowej) informacji, w którą stronę pojedziemy i po przyjeździe leciutko splecowanego SKM z Gdańska ruszamy do Łeby. Trasa jest fajna, bilet studencki kosztuje 2,52 (podczas gdy w PKS 4,60 a w busach 5 zł), więc tym bardziej żal, że z roku na rok oferta kolei staje się tu coraz gorsza. W Łebie jesteśmy po 19:00 i tak kończy się ten dzień.


DZIEŃ 2 - 20.07.2010.

Żadnych wydarzeń związanych z koleją i komunikacją.


DZIEŃ 3 - 21.07.2010.

Żadnych wydarzeń związanych z koleją i komunikacją.


DZIEŃ 4 - 22.07.2010.

Łeba - Lębork - Słupsk - Sławno - Darłowo - Darłówko - Darłowo - Sławno - Koszalin - Lębork - Łeba

Bilety:

Relacja:

Na dzisiejszy dzień zaplanowane zostały odwiedziny znajomych w Koszalinie. Plan przejazdu został nieco zmodyfikowany, tak aby dołączyć Darłowo, którego nie udało mi się zaliczyć w poniedziałek. Plusem tego rozwiązania było też to, że nie trzeba było jechać prestiżową spółeczką (w kierunku zachodnim jest straszna dziura do południa, a w czasie wakacji dodatkowo jeszcze chamskie zdekomunikowanie SKM i osobówki w Słupsku dodatkowo wydłużające dziurę). Wyruszamy pierwszym PKS-em do Lęborka o 5:00, który Bogu dzięki został bez zmian, bo to jest takie okno na świat, umożliwiające robienie sensownych wyjazdów jednodniowych oraz złapanie jedynego rannego połączenia osobówkowego w kierunku Koszalina. Cieszą się pewnie też bywalcy łebskich imprez, którzy najczęściej korzystają z tego kursu. Niestety trafił się pojazd z niskimi siedzeniami. Kierowca muzykalny, stara się zarazić swoją pasją cały autobus, puszczając muzykę na full przez głośniki. A może po prostu ma taką metodę przeciwko zaśnięciu. :) W Lęborku udaję się do kasy aby zakupić bilet na SKM dla siebie oraz WSPÓLNY PRZEJAZD dla mamy. U agenta PKP IC jest z tym problem o czym wiem od dawna, myślałem jednak, że nie powinno być problemu w kasie SKM. Okazuje się, że jest taki sam problem, bo pani stwierdza, że ta oferta jest dostępna tylko w kasach kolejowych. Chcąc nie chcąc zmuszony jestem zakupić bilet tylko na SKM do Słupska czyli przepłacić. Jazda do Słupska bez żadnych przygód. W Słupsku udaję się do kasy PKP IC (bo w PR mieli jeszcze nie lubiane przeze mnie kwadratowe blankiety :P ) zakupić bilety do Koszalina, kasjerka twierdzi, że nie może wystawić biletów na RegioKartę. Na moje stwierdzenie, że chyba raczej nie umie oburza się twierdząc, że dostali pismo zakazujące wystawiania tych biletów. Bilet zakupuję więc bez problemów w nieprestiżowej kasie PR. Pociągiem regio REGA podjeżdżamy do Sławna. Tutaj niestety zaś musimy godzinę poczekać. W jedynej na stacji prestiżowej kasie zakupuję bilety do Darłowa i nazot. Cena korzystna z racji "Połączenia w dobrej cenie". Pytam też kasjerkę o pismo zakazujące wydawania biletów z Regio Kartą. Tutaj jeszcze lepiej, bo kasjerka w ogóle nie wie o czym mówię i patrzy na mnie jak na idiotę. Później myśli, że chodzi mi o Regio Karnet, a na końcu stwierdza, że nie wie o co biega, ale że nic nie wie jakoby mieli dostać pismo zakazujące czegoś. Super, grunt to zorientowanie. :P Do odjazdu jest jeszcze dużo czasu, więc urządzam sesję zdjęciową:


Podczas focenia przejeżdżają przez stację TLK ze Szczecina do Olsztyna oraz TLK z Kołobrzegu do Krakowa i Lublina, którego długaśny skład (ponad 10 wagonów) sprawił, że zacząłem o nim myśleć jako o kandydacie na pociąg powrotny do domu:


Gdy zbliża się godzina odjazdu zajmujemy miejsce w szynobusie, który ładnie się zapełnia z racji tego, że jest ładna pogoda i sporo ludzi jedzie nad morze. Przed samym odjazdem zajętych jest już także sporo miejsc stojących. Trasa to nic nadzwyczajnego, polna lokalka z 3 przystankami po drodze. Po przyjeździe do Darłowa podobnie jak w Sławnie urządzam sesję zdjęciową:


Po wykonaniu sesji zdjęciowej z pomocą tubylców odnajdujemy przystanek busowej komunikacji miejskiej w kierunku Darłówka Zachodniego. Busiki jeżdżą średnio co 20 minut. System odprawy ukraiński - wręcza się kierowcy należność za przejazd nie otrzymując żadnego kwitka. Jazda trwa kilka minut. Darłówko Zachodnie i Wschodnie łączy dostępny tylko dla pieszych i rowerzystów most rozsuwany. Samochody muszą jechać naokoło przez Darłowo. Spędzamy troszkę dłuższą chwilę w Darłówku a następnie busem powracamy do Darłowa na kolejny szynobus do Sławna. Ze Sławna przyjeżdża mężczyzna, który po opuszczeniu szynobusu zaczyna robić fotki na stacji. Może jakiś MK zalicza trasę ? :) Nie wsiadł jednak w szynobus powrotny tylko udał się do miasta. My dojeżdżamy do Sławna, gdzie mamy, teraz na szczęście już krótką przesiadkę na pociąg regio SZTORM ze Słupska do Szczecina, który w czasie wakacji jest chamsko zdekomunikowany (7 minut) w Słupsku z SKM z Gdańska. Przyjeżdża ED72. Po upewnieniu się u drużyny, że pociąg nie prowadzi 1 klasy, zajmujemy miejsce w jedynce. Podczas kontroli kierpoć przyczepia się, że na naszych biletach Słuspk-Koszalin jest już jedna pieczątka, którą nie on zrobił. Pomogło wytłumaczenie, że zrobiliśmy przerwę w podróży. W Koszalinie jesteśmy o 13:41. W drogę powrotną udamy się dawnym ALBATROSEM czyli TLK Szczecin-Gdańsk, gdyż połączenia PR były dla nas za wcześnie godzinowo, a jeszcze z powodu zmiany czasowej jest kolejne chamskie zdekomunikowanie z SKM w Słupsku. Pewnie, po co SKM ma czekać na regio, przecież pasażerowie są najmniej ważni. Co tam, że ktoś może podróżować np. ze Sławna do Potęgowa albo Damnicy. Bałem się tylko, żeby TLK nie miał dużego opóźnienia, które mogłoby zagrozić zdążeniu na ostatni PKS do Łeby. Na szczęście vlak przyjeżdża planowiutko. Wagony to również zmodernizowane 6-miejscowe dwójki. Pasażer, który dosiadł się do nas na kolejnej stacji był tym dość mocno zdziwiony i 2-krotnie upewniał się czy to na pewno jest TLK do Gdańska i 2 klasa. :) Do Lęborka wjeżdżamy z minimalnym plecami i nietypowo bo na peron 3. Sądziłem, że podsył do Łeby na rzeźnie katowicką już odjechał, tymczasem zastajemy go przy tym samym peronie. Pytam drużyny czy możemy się nim zabrać, niestety trafił się strachliwy kierownik (może bał się że we Wrześciu wsiądą rewizorzy albo sam dyrektor Mędza :P ), więc nie udało się i pusty skład do Łeby odjechał na naszych oczach. Pozostało pójść na PKS, którym dojechaliśmy do tejże Łeby, w której akurat rzeźnia katowicka szykowała się do odjazdu.


DZIEŃ 5 - 23.07.2010.

Żadnych wydarzeń związanych z koleją i komunikacją.


DZIEŃ 6 - 24.07.2010.

Łeba - Lębork - Gdynia - Somonino - Kartuzy - Somonino - Gdynia - Gdańsk - Lębork - Łeba

Bilety:

Relacja:

Również tradycyjnie jak podczas każdych wczasów w Łebie postanowiliśmy odwiedzić Gdańsk. Na wycieczkę została wybrana sobota, abym mógł połączyć to z zaliczeniem reaktywowanej na wakacyjne weekendy trasy Somonino-Kartuzy. Wyruszam PKSem o 6:00 (moja mama wyjedzie później bo nie interesuje ją zaliczanie :) ) i bez problemów docieram do Lęborka. Na dworcu kolejowym zakupuję bilet na SKM do Gdyni oraz Bilety Nadmorskie do Łeby na wieczorny powrót. Mój bilet pobił rekord jeśli chodzi o krzywość wydrukowania biletu, co można obejrzeć na jego skanie. Mój kibelek już podstawiony. Siedzenia w stylu spotowym, jednak oczywiście z tapicerką SKM:


Na kolejnych stacjach pociąg się zapełnia. W Gdyni udaję się do kasy i próbuję zakupić bilet do Kartuz, aby potwierdzić informacje, że można go nabyć tylko w pociągu. Na trasie Gdynia-Kartuzy jest taryfa specjalna równa taryfie z Regio Kartą, ale oczywiście zwykłe bilety (np. gdzieś dalej niż do Gdyni albo w innym kierunku) również są możliwe, choć ponoć nie wszystkie drużyny o tym wiedzą. SA103 do Kartuz stoi już na bocznym torze i za chwilę podstawi się na peron 5. O relacji pociągu informują nowoczesne tablice kartkowe:


Na pragotronie natomiast pociąg widnieje jako osobowy do nikąd przez nic:


Podróżnych nie ma wielu, osoby na peronie czekają na coś innego:


U konduktora zakupuję bilecik. Mimo taryfy specjalnej, wystawił mi jednak go w ofercie 401 czyli z Regio Kartą. Niestety nie ma terminala, więc musi bawić się w ręczne pisanie. Prędkość na trasie Gdynia-Somonino bardzo dobra. Wykorzystała to Arriva uruchamiając połączenia z Bydgoszczy do Gdańska i Władysławowa właśnie tą trasą, co pozwoliło na osiągnięcie czasu jazdy konkurencyjnego do TLK jadących przez Tczew. Podczas kontroli kierpoć rozdaje liniowe rozkłady jazdy dla trasy Gdynia-Kościerzyna/Kartuzy uwzględniające aktualne zmiany czasowe. Na jednej ze stacji pośrednich wsiada 2 MK. W Somoninie z racji 10-minutowego postoju na zmianę czoła i oczekiwanie na szynobus z Kościerzyny wychodzimy na fotki:


W budynku dworca dość archaicznie wyglądający rozkład jazdy. Nie uwzględnia on połączeń do Kartuz, o tych informuje osobna kartka wisząca obok. Po przyjeździe szynobusu z Kościerzyny ruszamy do Kartuz. Prędkość na tym odcinku marna, linia poprowadzona jest po nasypach i przez lasy. Na trasie jest zdewastowany przystanek Leszno Kartuskie, na którym nie mamy postoju. W Kartuzach 40 minut czasu, więc najpierw oczywiście fotki:


Przed dworcem znajduje się tablica upamiętniająca poległych i pomordowanych kolejarzy kartuskich. Udaję się na szybki spacerek do rynku z kościołem. Następnie powracam na stację. Na drugiej kabinie szynobusu również wisi nowoczesna tablica kartkowa z relacją przeciwną:


Po wejściu do pociągu przeżywam szok - w środku pełno ludzi ! Zainteresowanie połączeniem jest duże. Nie pozostaje mi nic innego jak ustawić się w długaśnej kolejce do kierpocia po bilet (bo niestety nie usłuchał jak prosiłem w Gdyni żeby wystawił mi od razu powrotny bilet z Kartuz do Gdańska). Gdy nadchodzi godzina odjazdu szynobus powoli rusza co powoduje panikę jednego z 2 MK, który znajdował się jeszcze na drugim końcu peronu i kierował się w stronę szynobusa. Na szczęście jego kolega zawołał do kierpocia wypisującego bilety, żeby poczekał. Ja swój bilet otrzymałem dopiero gdzieś w okolicach Somonina, gdzie mieliśmy skomunikowanie z szynobusem z Gdyni do Kościerzyny. Z rozmów ludzi wynika, że wiele osób jedzie na weekendową wycieczkę do Gdyni (np. do kina), niektóre osoby pytają o połączenie powrotne. Na stacjach między Somoninem a Gdynią również dosiadają ludzie, więc kierpoć bez terminala jest bardzo biedny i praktycznie do samej Gdyni nieustannie wypisuje bilety i biega po szynobusie. Podróż kończy się na peronie 2 gdyńskiego dworca głównego:


Na szczęście w niedługim czasie są osobówki PR w kierunku Gdańska, więc mogę uniknąć dzielenia biletu. Z megafonów rozlega się zapowiedź, że Sprinter do Słupska w dniu dzisiejszym zamiast z peronu 2 odjedzie z peronu SKM. Zapowiedź powtarzana kilkakrotnie, ale i tak znalazło się parę osób, które pozostały na peronie 2. Część z nich poinformował jeszcze kierpoć SKM, który akurat się tam napatoczył. Osobówką Gdynia-Elbląg udaję się do Gdańska. Podczas podróży za pomocą Internetu z komórki dowiaduję się, że dostałem się na studia II stopnia z Ekonomii. :) Gdańsk wita mnie ulewą, więc odczekuję chwilę aż zelży, a następnie udaję się na Stare Miasto, gdzie spotykam się z moją mamą i spędzamy tam trochę czasu. Na dworzec powracamy ok. 16:00. Najpierw udajemy się do COKu celem zakupienia biletów na powrót do domu. Kandydatura TLK widzianego w Sławnie została rozpatrzona pozytywnie. Zakup biletu w COKu ma to do siebie, że trzeba dokładnie wytłumaczyć jakim połączeniem planuje się jechać a pani obsługująca musi je sprawdzić w hafasie oczywiście ślepo mu wierząc. Dla ludzi nieobeznanych z koleją jest to dobre, bo mają pewność, że otrzymają właściwy bilet (no chyba, że akurat pechowo hafas wywali jakąś bzdurę), ale dla mnie jako MK jest to wada, bo muszę tłumaczyć pani, że wieczorem z Warszawy do Katowic jest nie tylko EIC PILSKO i Ex SZKUNER ale także TLK TOUR DE POLOGNE, który zostanie pokazany dopiero gdy odznaczy się połączenia IC przy wyszukiwaniu. Następnie zakupuję w automacie bilety do Lęborka i czekamy aż zmodernizowany kibelek SKM zaprosi nas do środka. Modernizacja jest szeroka, nie ma tradycyjnego łupnięcia przy ruszaniu, są też wyświetlacze wewnątrz pociągu, z których możemy dowiedzieć się jaka jest trasa pociągu oraz kto obchodzi dzisiaj imieniny. Na chwilę przed odjazdem rozpoczyna się burza z intensywnymi opadami deszczu i mocnymi grzmotami. Towarzyszy ona nam praktycznie aż do Wejherowa. Ludzie oczywiście nic sobie z niej nie robią i masowo rozmawiają przez telefony komórkowe... Na jednej ze stacji przed samym Lęborkiem oczekujemy na mającą tu nastąpić mijankę z TLK ze Szczecina do Olsztyna, tym którym przyjechaliśmy w pierwszy dzień. Skład jednak się nie zjawia i ruszamy dalej (jak się później okazało przyczyną mogło być powalone drzewo na szlaku Reblino-Sycewice, aczkolwiek w spisie opóźnionych pociągów na kolejowym blogu akurat tego TLK nie było). Mamy lekkie plecy, ale mam nadzieję, że szynobus do Łeby tradycyjnie zaczeka na nas. I faktycznie czeka, umożliwiając przesiadkę grupce podróżnych. Dzisiaj już (i we wszystkie pozostałe dni mojego pobytu) na linii kursuje SA103, więc dwuczłon to faktycznie musiała być sytuacja wyjątkowa. Podczas kontroli kierpoć zagadany przez moją mamę mówi, że oni zazwyczaj czekają na SKM, ale w odwrotnym kierunku z czekaniem nie jest już tak różowo. Na przeciwległej czwórce podróżuje facet pochłaniający paluszki. Z konwersacji jaką prowadzi przez telefon komórkowy wynika, że zapowiada się upojny wieczór alkoholowy w knajpie we Wrześciu. Po 19 jesteśmy w Łebie, gdzie z ulicy przy naszym miejscu noclegu na skutek ulew zrobiła się rzeczka.


DZIEŃ 7 - 25.07.2010.

Żadnych wydarzeń związanych z koleją i komunikacją.


DZIEŃ 8 - 26.07.2010.

Żadnych wydarzeń związanych z koleją i komunikacją.


DZIEŃ 9 - 27.07.2010.

Łeba - Lębork - Gdynia - Iława - Warszawa - Częstochowa - Katowice - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Czas wracać do domu. TLK z Kołobrzegu do Krakowa i Lublina aktualnie odjeżdża z Lęborka o 9:50. Normalnie mógłbym dojechać na niego pierwszym szynobusem z Łeby, ale w tym roku PR stwierdziły, że wolą wozić rannych pasażerów z Gdyni do Łeby niż zapewnić poranne połączenie Łeby ze światem. Efekt tego jest taki, że pierwszy szynobus z Łeby do Lęborka odjeżdża o... 9:46. Pozostawmy to bez komentarza... Tak więc niestety znowu zarobi PKS Słupsk. W Lęborku przejście na dworzec PKP i prawie punktualnie zjawia się nasz TLK. Wsiadamy do części krakowskiej, ale niestety jest ona zawalona, więc udaję się na spacer po składzie. Na samym końcu części lubelskiej znajduję zupełnie pustą zdeklasowaną jedynkę. Wracam więc po mamę i toboły i po wycieczce przez ok. 10 wagonów możemy zająć miejsce w wygodnym 6-miejscowym przedziale:


Na wielu stacjach końcówka składu (w tym nasz wagon) nie mieści się w peronach co sprawia, że zainteresowanie nim nie jest duże. W Trójmieście w niektórych przedziałach lokują się ludzie, którzy kilkukrotnie upewniają się u konduktora, że jest to 2 klasa:


Troskliwy konduktor przy kontroli informuje nas, że ten wagon nie dojeżdża na Centralny, ale dla nas to wszystko jedno bo i tak zaplanowaliśmy przesiadkę na Wschodnim. Przez most w Tczewie przejeżdżamy wolno, bo trwają na nim prace. Na całej trasie mamy prywatny przedział. Od okolic Ciechanowa zaczynają się prace torowe, które prowadzone są na bardzo wielu odcinkach. Powoduje to częste postoje, wolną jazdę i oczekiwania na stacjach na mijanki z pociągami. Stacje w Nasielsku i Legionowie już ładnie zmodernizowane, więc ostatnim odcinkiem pociąg pruje ile fabryka dała. A pamiętam jak kiedyś się tu ślimaczył. Do Warszawy Wschodniej przybywamy minimalnie splecowani. Mamy teraz trochę oczekiwania, podczas którego szwendam się po peronach, chociaż pogoda nie zachęca. Dworzec jest już szykowany do remontu, które na dniach ma się rozpocząć. Do odjazdu szykuje się EN JAN KIEPURA do Amsterdamu, Monachium i Bazylei zaprzęgnięty w husarza:


W składzie znajdują się wagony rozmaitej narodowości. Prowadnicy i prowadnice z wagonów jadących ze wschodu wietrzą się na peronie, niektórzy pasażerowie również wyglądają przez drzwi. W końcu doczekujemy przyjazdu naszego TLK TOUR DE POLOGNE, który z Gdyni wyjechał wcześniej niż my, ale jechał przez Olsztyn, Ełk i Białystok. Wszystkie wagony w malowaniu TLK. Na początku bezprzedziałówka w malowaniu PKP IC, w której się lokujemy. Wagon posiada wydzielone miejsce na rowery, automatyczne drzwi do przedsionków, rolety w oknach oraz wyświetlacze, na których oprócz imienin, trasy i nazwy pociągu wyświetla się również najbliższa stacja oraz (co najfajniejsze) ile kilometrów do niej zostało. Z obserwacji podczas podróży wynikło, że wszystko działa prawidłowo, kilometry zmniejszały się we właściwym tempie i gdy się kończyły faktycznie wjeżdżaliśmy na daną stację. Zapełnienie od Centralnego duże, ale sporo osób wysiadło w Żyrardowie i Skierniewicach. Część z nich miała bilety okresowe, które chyba nadal są tańsze niż taki sam bilet na Koleje Mazowieckie, stąd dojazdy pociągami TLK. Fotki:


Gdzieś za Koluszkami gwałtownie hamujemy w szczerym polu. Postój przeciąga się, widzę że kierpoć szwenda się gdzieś na torach przy naszym wagonie. Nachodzą mnie obawy czy kogoś nie przejechaliśmy. Na szczęście w końcu ruszamy. Dalsza trasa odbywa się bez przeszkód i po 23:00 meldujemy się na jakże wspaniałym i przytulnym katowickim dworcu, gdzie będzie nam dane spędzić 45 minut. Dawny PRZEMYŚLANIN przyjeżdża na szczęście planowo, szokiem był dla mnie fakt, że wszystkie wagony siedzialne w malowaniu PKP IC. Znajdujemy pusty przedział, w którym chyba na wcześniejszym odcinku odbywała się jakaś impreza. Pociągiem tym tradycyjnie podróżuje sporo żulerni i różnej innej hołoty, przemyślak chyba już zawsze taki będzie. :P Na szczęście jedziemy nim tylko godzinę i ok. 1:00 meldujemy się na stacji Kędzierzyn-Koźle.