Czeskie odwiedziny
6.07.2019.
Kędzierzyn - Nędza - Rybnik - Wodzisław Śląski - Chałupki - Bohumín - Ostrava - Opava - Ostrava - Frýdek-Místek - Český Těšín - Cieszyn - Zebrzydowice - Chybie - Rybnik - Gliwice - Kędzierzyn
Bilety:
Relacja:
6 lipca po długiej przerwie wybrałem się w odwiedziny do naszych południowych sąsiadów. Za cel zwiedzania obrałem sobie 2 miasta: Opava oraz Frýdek-Místek. W planach był również Cieszyn oraz przypomnienie kilku odcinków kolejowych. Wyruszam pierwszym regio do Raciborza o 4:54. Dojeżdżam nim do Nędzy, gdzie po kilku minutach oczekiwania podjeżdża osobówka KŚ Racibórz-Katowice, przy okazji cykam też kilka fotek. Kędzierzyńska część już wyremontowana, na części rybnickiej remont jeszcze trwa:
Od tego momentu podróżuję na bilecie dobowym KŚ, który umożliwia także podróżowanie po morawskośląskim kraju w Czechach. Przybywa osobówka w kierunku Rybnika:
Na odcinku Nędza-Rybnik trwa remont. W Suminie mamy dłuższy postój, więc wychodzę zrobić kilka zdjęć w porannym słońcu:
Zapowiada się upalny dzień Wysiadam w Rybniku, gdzie mam chwilę przerwy, a w międzyczasie odjeżdża IC do Warszawy:
Udam się teraz do Czech, ale po drodze z racji, że jest pociąg zajadę jeszcze do Wodzisławia Śląskiego, aby zobaczyć dworzec po remoncie. Dwuczłonowy Elf 2, który mnie tam zawiezie stoi już w peronach:
Wcześniej ma pojechać regio Kraków-Wodzisław (w którym mój bilet nie jest honorowany), ale ma zapowiedziane 60 minut opóźnienia. Oferta rozkładowa na odcinku Rybnik-Wodzisław uległa ostatnio znacznemu polepszeniu, dzięki dodatkowym pociągom, na które Koleje Śląskie otrzymały dofinansowanie. Jest tu tworzone coś na zasadzie kolei aglomeracyjnej. Po krótkiej podróży jestem w Wodzisławiu:
Zmodernizowany budynek dworca prezentuje się bardzo ładnie:
Perony również:
Mankamentem jest brak kasy biletowej oraz tablice informacyjne, które zawierają mało informacji oraz z tego co zaobserwowałem nie pokazują tego co się dzieje w czasie rzeczywistym (np. pociąg z Krakowa i powrotny do Krakowa mimo że był opóźniony to o planowej godzinie odjazdu po prostu zniknął z tablicy bez żadnej informacji). Niestety okazuje się, że opóźnienie regio nie jest jednostkowym incydentem. Jest awaria sieci koło Mikołowa i wszystkie pociągi z Katowic do Rybnika są kierowane drogą okrężną przez Tychy i Łaziska Średnie. Osobówka, którą mam jechać do Bohumína rozpoczyna co prawda bieg w Rybniku, ale z pewnością będzie oczekiwać na skomunikowany z nią pociąg z Katowic. Jakiś czas później moje przypuszczenia potwierdza Portal Pasażera. W międzyczasie zjawia się w końcu opóźniony kibel z Krakowa:
Zmiana czoła i wyrusza w drogę powrotną. Niedługo po nim przyjeżdża również opóźniony TLK WYDMY z Łeby i Helu do Bohumína:
Przez moment rozważałam czy nie zabrać się nim na waleta, ale po obliczeniu prawdopodobnego opóźnienia stwierdzam, że nie powinno mi rozwalić to planu, więc oczekuję na osobówkę, która w końcu dociera:
Przypominam sobie teraz odcinek Wodzisław Śląski – Rudyszwałd, którym jechałem jeszcze przed jego modernizacją. Wtedy jego stan był tak zły, że na pewien czas zupełnie zawieszono na nim ruch pociągów (do Chałupek dało się dojechać tylko od strony Raciborza), który przywrócono po remoncie. Wtedy na ten odcinek zostały skierowane także niektóre międzynarodowe pociągi dalekobieżne, przez co po wielu latach przerwy można było wjechać pociągiem dalekobieżnym do Czech inaczej niż przez Zebrzydowice. W Bohumínie jestem chwilę przed 9:00:
Elf zmienia czoło i wyruszy w drogę powrotną, a ja po chwili przerwy wsiadam w rychlik FATRA, którym dotrę do stacji końcowej czyli do Ostravy-Svinov:
Po przyjeździe skład FATRY przestawia się na boczny tor, odjeżdża również Pendolino do Pragi:
Zaglądam na chwilę do nowoczesnego budynku dworca (połączonego ze starym), który w 2006 roku podczas mojej pierwszej wycieczki do Czech zrobił na mnie duże wrażenie, ponieważ był to pierwszy nowoczesny dworzec w Czechach jaki widziałem, a w Polsce wtedy jeszcze nie było takich nowoczesnych i zmodernizowanych dworców:
Wsiadam w City Elefanta, którym pojadę do Opavy:
Podróż upływa szybko i płynnie. Opava východ to czołowy dworzec będący głównym dworcem w tym mieście:
Po przejściu kilku ruchliwych ulic zaczyna się starówka. Spaceruję sobie jej uliczkami fotografując co ciekawsze obiekty:
Docieram m.in. na Dolny Rynek na którym znajduje się... pomnik mrówkojada:
Przy placu stoi kościół, przy którym akurat zbiera się młoda para wraz z gośćmi weselnymi. Idąc za kościół mam okazję sfotografować zabytkowy autobus, który tych gości przywiózł oraz ładną fontannę:
Na fotki załapują się też trolejbusy:
Wracając z powrotem i kierując się w inne rejony starówki mamy Górny Rynek, na którym znajduje się ratusz i fontanna:
Powracam na dworzec, aby udać się w dalszą drogę. Podczas dzisiejszej wizyty potrzebuję wstąpić do sklepu Drogerie-Markt, ponieważ chcę kupić tam pewną rzecz. Dziś w Czechach jest święto narodowe, więc stacjonarne sklepy są pozamykane, ale czynne są centra handlowe, więc najbardziej pasuje mi odwiedzenie Novej Karoliny znajdującej się przy dworcu Ostrava střed. Pociągi ułożyły się wręcz jak na zamówienie, ponieważ za chwilę wjedzie rychlik z Krnova, który dojeżdża właśnie do stacji Ostrava střed (i tam kończy), gdzie będę mieć 45 minut czasu do pociągu, który powiezie mnie dalej. Rychlik zestawiony jest z 2 wagonów silnikowych i doczepnego w środku:
Frekwencja duża, ale udaje mi się fuksem znaleźć dobre miejsce. Podróż do Ostravy-Svinov jeszcze szybsza niż w poprzednią stronę, bo wszystkie staje i przystanki bierzemy na przelocie. W Ostravie-Svinov pociąg się wyludnia i następuje zmiana czoła. Przez Ostravę hl.n. docieram do stacji końcowej Ostrava střed:
Z peronu kieruję się wysokim mostkiem nad torami, który wprowadza mnie wprost na górny poziom centrum handlowego. Załatwiam co chciałem i mam jeszcze chwilę czasu, aby się pokręcić. Przy okazji odkrywam taras widokowy:
Powracam na stację gdzie po chwili wjeżdża wagonowa osobówka z okularnikiem na czele, którą pojadę do stacji Frýdek-Místek:
Przypominam sobie trasę, którą jechałem kilkanaście lat temu. Niecała godzina jazdy i jestem na miejscu. Spotykamy tu pociąg przeciwnej relacji, a obydwa są skomunikowane także z szynobusem do polskiego Cieszyna, które kursują w takcie 2-godzinnym (pomiędzy nimi są kursy do Czeskiego Cieszyna):
Zarówno Frýdek jak i Mistek mają swoje oddzielne starówki i rynki, więc mimo 2 godzin czasu muszę się streszczać. Zaczynam od Frýdka. Aby dojść na rynek we Frýdku czyli Zámecké náměstí trzeba wspiąć się pod górkę. Po drodze zachodzę na kawałek pizzy i loda, przechodzę też przez ukwiecone rondo oraz wiaduktem nad linią do Czeskiego Cieszyna:
Oglądam sobie frýdecki rynek i przylegające uliczki:
Znajduje się tutaj również zamek oraz punkt widokowy:
Na rynek w Místku (Náměstí Svobody) pierwotnie planowałem powrócić tą samą drogą prawie w rejony dworca i odbić we właściwym kierunku, jednak GPS zaproponował mi inną trasę. Schodzę więc ze wzgórza drugą stroną przez niewielki park:
Następnie przechodzę mostem nad rzeką Ostrawicą oraz linią kolejową w kierunku Ostravy :
Nie jest to Most Nuselski w Pradze ale jest na tyle wysoko, że gdy spoglądam w dół to odzywa się już mój lęk wysokości. Po przejściu kilku uliczek docieram w końcu na miejsce:
Obok rynku znajduje się dworzec autobusowy, ale z tego co widzę w chwili obecnej jest nieczynny:
Na dworzec kolejowy powracam przez park oraz kładkę nad rzeką:
Docieram od przeciwnej strony niż wyruszyłem, przy czynnym dworcu autobusowym:
W tunelu pod peronami stoi pianino, na którym każdy może sobie zagrać, o ile nie ma tremy przed publicznym graniem:
Zajmuję miejsce w Regio Novie, która zawiezie mnie do Polski:
Frekwencja wysoka. Linia ma charakter typowej czeskiej lokalki. Na stacyjce o wdzięcznej nazwie Hnojnik mamy mijankę z pociągiem w przeciwnym kierunku. Większość osób opuszcza skład w Czeskim Cieszynie. Po nieco wydłużonym postoju przejeżdżamy przez granicę i dojeżdżamy do polskiej części miasta:
Jeszcze jakiś czas temu dworzec w polskim Cieszynie był zaniedbanym (i nawet nie pamiętam czy czynnym) niewielkim budyneczkiem, który mocno kontrastował z dużym dworcem u naszych sąsiadów. W chwili obecnej nie ma się czego wstydzić – powstało centrum przesiadkowe wraz z dworcem autobusowym:
Perony na razie wyglądają niepozornie, a wyjazd w kierunku Goleszowa straszy krzaczorami, ale niebawem to się zmieni, ponieważ na wiosnę 2020 roku ruszyć ma remont linii do Wisły i Cieszyna wraz z przywróceniem odcinka Cieszyn-Goleszów. W pierwszej kolejności udaję się na Wzgórze Zamkowe, ponieważ jest to jedyne miejsce, gdzie o tej porze zastanę jeszcze otwartą informację turystyczną. Niestety jej oferta mnie zawodzi, więc mogę obejść się tylko smakiem oglądając później to co jest wystawione na witrynach niektórych nieczynnych już sklepów. Na zamku znajduje się niewielki park, w którym znajduje się m.in. Rotunda pw. Św. Mikołaja:
Na jednym z trawników stoi różowy fotel, na którym akurat ktoś sobie usiadł:
Jest też możliwość wejścia na Wieżę Piastowską (koszt biletu 7 zł):
Z jej szczytu można podziwiać panoramę miasta i najbliższej okolicy :
U stóp Wzgórza Zamkowego znajduje się jeden z mostów granicznych:
Kieruję się w stronę rynku. Na starówce, którą sobie zwiedzam tłoczno i gwarno, ludzie korzystają z ciepłego letniego popołudnia:
Dodatkowo w mieście odbywa się dziś Festiwal Kolorów, więc po ulicach chodzi pełno umalowanej młodzieży. Na jednej z uliczek (dość niepozornej) znajduje się Studnia Trzech Braci:
Według legendy byli to założyciele Cieszyna o imionach Leszko, Bolko i Cieszko, a wszystko zaczęło się przy źródle wody, które znajdowało się właśnie w miejscu gdzie mieści się ta studnia. Jeden z pociągów Kolei Śląskich docierających do Cieszyna nosi właśnie nazwę Trzej Bracia. Około 19:00 powoli udaję się na dworzec. Przyjechał już dwuczłonowy Elf, który uda się do Katowic jako pociąg OLZA, przybywa także kolejny szynobus z Czech, który po szybkiej zmianie czoła rusza w drogę powrotną:
Zapełnienie w OLZIE dość duże, głównie za sprawą powracającej młodzieży.
Ruszamy planowo i udajemy się w kierunku Zebrzydowic. Tam zmiana czoła:
Teraz jedziemy już dwutorową magistralą, którą kursują pociągi międzynarodowe z Wiednia, Pragi czy Budapesztu do Warszawy. Mógłbym udać się teraz standardową trasą przez Pszczynę, Katowice i Zabrze, jednak mogę skorzystać z ciekawszej opcji. Wysiadam na stacji Chybie, gdzie po chwili oczekiwania zjawia się KUBALONKA z Wisły do Gliwic:
Nie jestem jedyną osobą, która się przesiada. Ponownie odświeżam sobie odcinek Chybie – Żory, tym razem w przeciwnym kierunku. Kawałek dalej grupa młodych ludzi transportuje kolegę, który trochę przesadził z alkoholem i cały czas wymiotuje. Ich celem jest Knurów. Na ich szczęście kierownik jest wyrozumiały i pozwala kontynuować podróż, a także zapewnia im odpowiednie „akcesoria”. W Rybniku zmiana czoła więc wychodzę na szybką fotkę:
Na peronie spory tłum ludzi (w tym kolonie) oczekuje na PIRATA do Świnoujścia i Kołobrzegu. Dalszą trasę pokonujemy już w sporej części po ciemku. W Gliwicach jestem po 21:00:
Przy peronie 4 stoi już kibel, który przyjechał z Opola i będzie zjeżdżać do kędzierzyńskiej szopy jako ostatnie regio:
Jest to nowość od tego rozkładu, która znacznie zwiększyła mi możliwości jednodniowych wyjazdów. Na stacji zjawia się także TLK WOLIN, który podobnie jak PIRAT jedzie do Kołobrzegu i Świnoujścia. Składy wymieniają się wagonami na trasie. Frekwencja w moim pociągu nie jest wysoka, ale nie jestem jedynym pasażerem. Większość przesiadła się z osobówki z Częstochowy, która przybyła chwilę przed naszym odjazdem. W Kędzierzynie jestem przed 23:00 i zakańczam jeden z moich najdłuższych jednodniowych wyjazdów.