Chełmskie klimaty

DZIEŃ 1 - 6.10.2012.

Kędzierzyn - Gliwice - Katowice - Zawiercie - Włoszczowa - Kielce - Radom - Lublin - Chełm - Włodawa - Chełm

Bilety:

Relacja:

Trochę niespodziewaną reaktywacją tegorocznego lata była linia Chełm-Włodawa. Trasą tą kursowały 2 pary pociągów w weekendy. Jako, że nie miałem wcześniej możliwości czasowych na zaliczenie wybrałem się dopiero w ostatni weekend kursowania tych pociągów. Przy okazji postanowiłem zaliczyć sobie także brakujący mi kawałek Rejowiec-Chełm oraz przypomnieć trasę do Dorohuska, którą jechałem KASZTANEM, ale wtedy bardziej skupiałem się na wypełnianiu karteczki migracyjnej niż na oglądaniu trasy. Wyjazd rozpoczynam w sobotni poranek w regio do Gliwic ok. 7:00. Podróż spokojna. W Gliwicach BOLKO według pragotronów w holu jedzie z Przeworska. :D Przed budynkiem dworca zbierają się kibole, mam nadzieję że nie na mój pociąg. Po jakimś czasie udają się na peron 4 czyli jadą ZEFIREM. Gdy idą tunelem odpalają ze 2 petardy powodując straszny huk. Przed wjazdem TLK zapowiedź, iż na końcu składu znajdują się specjalne wagony dla tego bydła. Tuż przed wjazdem BOLKA przeganiają nas z peronu 2 na 1. IR przybywa lekko splecowany, bo z Łabęd jechał wolniejszą parą torów. Na szczęście dwa kible i futerkowe siedzenia. W Rudzie Chebzie mijamy towara z węglem, przy którym kręcą się ochroniarze. Jeden z nich stoi na węglu na wagonie. Pewnie ścigają jakiś węglokradów. Na jednej z sąsiednich czwórek jedzie dziewczyna z bardzo niskim, praktycznie męskim głosem mimo delikatnych rysów twarzy. Dopóki nie spojrzałem to byłem pewien, że słyszę mężczyznę rozmawiającego przez telefon. W Katowicach aktualnie nieczynny peron 4. Foci nas 2 MK. W Sosnowcu do mojego członu wsiada facet. Przy kontroli okazuje się, iż myślał, że to osobówka Kolei Śląskich. Ewakuuje się w Będzinie. Kontrolę przeprowadza niezwykle szybki kierpoć, odprawienie całego członu zajmuje mu niecałą minutę. Za Zawierciem wjeżdżamy na CMK, a następnie przez Włoszczową docieramy do Kielc, gdzie zmieniamy czoło. Przy tym samym peronie czoło zmienia również TLK SZTYGAR z Lublina do Wrocławia. Odjazd pociągów następuje równocześnie, fajny motyw na nakręcenie filmiku. W Pionkach Zachodnich zostajemy zapowiedzeni jako „pociąg pospieszny Przewozów Regionalnych”. W Puławach Mieście spotykamy się z BOLKIEM przeciwnej relacji. Tamten na 1 kiblu. W Lublinie dłuższy postój i od tej stacji stajemy się regio, więc wsiada sporo ludzi wracających do podlubelskich miejscowości. Odcinek Lublin-Chełm to klimaty głównie polne. Nareszcie uzupełniam tą głupią lukę w postaci niezaliczonego Rejowiec-Chełm. W Chełmie zatrzymujemy się przy tym samym peronie, przy którym stoi już szynobusik SA107 do Włodawy:


Niestety ładuje się do niego wycieczka dzieciaczków. :( Wszystkie miejsca zajęte, więc pozostaje mi stanąć pomiędzy siedzeniami przy tylnej kabinie. Pociągiem jedzie też osoba licząca pasażerów. Po jakimś czasie przenosi się jednak pod drzwi i już tam zostaje, więc mogę zająć jej miejsce, jednak nie jest ono przy oknie. Dzieciaczki są dosyć głośne i trochę rozrabiają, więc zaliczenie jest mało komfortowe. Klimaty linii to najpierw pola, a następnie lasy i bagna. Jest też cmentarz obok Uhruska Przystanku. We Włodawie na dzieciaczki oczekuje gimbus, który zabiera ich do miasta, bo jest ono dość daleko od stacji. Stacja tak naprawdę znajduje się w miejscowości Orchówek. Mam godzinę czasu, więc robię rekonesans po najbliższej okolicy. Ok. 17:30 zajeżdża PKS (a dokładniej busik), który kursuje tylko w soboty i niedziele czyli tak jak pociągi. Przy porannym jest podobnie. W okolicy nie ma nic ciekawego, więc poza zrobieniem zdjęć nie ma tu co oglądać. Przy rampie stoi skład z drewnem. W tym miejscu pozdrawiam studentkę turystyki z Włodawy, którą miałem okazję zapoznać na peronie. Fotki z Włodawy:


Z powrotem szynobus także nie wyjeżdża pusty. Na stacjach pośrednich dosiada sporo grzybiarzy, którzy narzekają, że od przyszłego weekendu już nie będzie tych pociągów. W sumie w szynobusiku prawie 30 osób. Niestety droga powrotna już po ciemku, więc mimo że teraz mam miejsce przy oknie to muszę się zadowolić tamtym zaliczeniem z dzieciaczkami. Po przyjeździe do Chełma udaję się do centrum, które jest dość oddalone od stacji. Idę na Rynek na pizzę. Następnie udaję się na miejsce noclegu, którym jest Dom Pielgrzyma na Górze Chełmskiej. Spodziewałem się podobnej noclegowni jak w Toruniu, jednak okazało się, że ten dom pielgrzyma mieści się w klasztorze i prowadzą go zakonnice, z którymi załatwia się wszystkie formalności. :P Cena noclegu 15 zł, na sali wraz ze mną kilku studentów zaocznych. Minusem jest fakt, że trzeba się zgłosić najpóźniej do 21:30 bo później zamykają bramy. Standard:



DZIEŃ 2 - 7.10.2012.

Chełm - Dorohusk - Chełm - Lublin - Dęblin - Warszawa Wschodnia - Warszawa Lotnisko Chopina - Warszawa Śródmieście - Warszawa Wschodnia - Katowice - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Dom pielgrzyma opuszczam przed 7:00. Najpierw idę na niedzielną Mszę do kościoła, który znajduje się zaraz obok, następnie oglądam sobie Górę Chełmską i rynek, żeby w końcu udać się na dworzec. Po przybyciu zakupuję potrzebne bilety na odcinek PR-owy czyli Chełm-Dorohusk i Dorohusk-Lublin. Gdy podpowiadam kasjerce kod oferty na Regio Kartę strzela focha jakbym ją śmiertelnie obraził… Niestety zapomniałem, że na tej trasie jest Połączenie W Dobrej Cenie, które wyniosłoby mnie minimalnie taniej. Dziś ostatni dzień kursowania pociągów do Włodawy. Kibelkiem z Lublina (czy tam Dęblina) przyjeżdża między innymi gość liczący osoby w szynobusiku. Jest także jakiś MK. Kibelek ten pojedzie dalej do Dorohuska. Jadę tylko ja i 1 pani. Fotki z Chełma:


Niedługo po odjeździe mijamy stację postojową Chełm Wschodni, gdzie stacjonują kibelki, w tym 2-kiblowy skład BOLKA. Wjeżdżając mijamy się z szynobusikiem do Włodawy, który jedzie się podstawić na główny:


Przystanek Chełm Cementownia posiada tylko 1 krawędź peronową, więc trzeba zjechać na lewą stronę. Mijamy też położone przy torach duże okrągłe zbiorniki:


Poza tym na trasie nic ciekawego. W Dorohusku peron jest przesunięty trochę w bok w stosunku do budynku dworca (chociaż tą budkę ciężko nazwać budynkiem dworca). Stoi tu sobie drugi kibelek, który zapewne będzie wracać. Ale na razie mam 2 godziny w tej metropolii. Udaję się w stronę przejścia granicznego. Na wiadukcie stoją tiry w kolejce na przejście. Wchodzę na górę licząc, że uda mi się zobaczyć koniec kolejki, ale mogę o tym zapomnieć… Kolejka pewnie ma z kilka kilometrów. Docieram do przejścia, gdzie oprócz sklepików i knajpek pałęta się także trochę bezpańskich psów czyli widok typowo ukraiński. Następnie tą samą drogą powracam. Kolejka tirów prawie się nie ruszyła. Nadal mam dużo czasu, więc po dotarciu do stacji postanawiam iść w drugą stronę. Właściwie nie mam za bardzo wyboru bo jest tu dosłownie jedna główna droga i przyległe do niej budynki. Gdy docieram do kościoła postanawiam wracać, żeby pociąg mi nie odjechał. W drodze powrotnej zbaczam jednak na chwilę z głównej drogi, ponieważ nieopodal znajduje się Pałac Suchodolskich:


Gdy powracam na stację można już zajmować miejsce w pociągu. Tak jak podejrzewałem wraca nie ten kibel, którym przyjechałem ale ten drugi. Jest kilka osób z bagażami, które idą do przodu celem zakupu biletów. Fotki z Dorohuska:


W drodze powrotnej dokumentuję stacyjki. Wólka Okopska:


Brzeźno:


Chełm Cementownia:


W Chełmie głównym szybka przesiadka na BOLKA, którym pojadę do Lublina. Przyjeżdża też szynobus z Włodawy:


Nie jadę IR dalej za Lublin, bo i tak jest rozkomunikowany z ostatnim pociągiem PR do Kędzierzyna, co powoduje konieczność czekania na PRZEMYŚLANINA. Pojadę więc przez Warszawę zaliczając przy okazji Lotnisko Chopina, a później CHOPINEM i w efekcie też złapię PRZEMYŚLANINA. W kierunku Warszawy w ciągu 10 minut odjeżdżają 2 pociągi: RE WARTA do Poznania i TLK JÓZEF CZECHOWICZ do Wrocławia. Wybieram TLK, bo bardziej opłaca się podzielić bilet w Lublinie niż w stolicy, a dalej i tak muszę jechać CHOPINEM. Do WARTY zmierza sporo ludzi, natomiast CZECHOWICZ pustawy, więc bez problemu znajduję odpowiadające miejsce przy oknie. Fotki z Lublina:


Jazda spokojna, jednak od czasu do czasu stajemy, bo jedziemy w odbiegu za RE. Na stacji Motycz postój nieco dłuższy:


Na odcinku Motycz-Sadurki jedziemy po lewym torze. Na fotki załapują się także Nałęczów:


Oraz Puławy Miasto:


Od Pilawy nie kierujemy się na Otwock tak jak osobówki KM, tylko jedziemy do linii siedleckiej, na którą wjeżdżamy w Stojadłach. Od tego momentu prędkość wzrasta bo linia zmodernizowana. Widzę, że mamy lekkie plecy, ale mam nadzieję że uda się złapać pociąg na lotnisko, którym da się tam dojechać jeszcze za jasnego. W Rembertowie jestem już spokojny, bo widzę go pragotronach czyli jedziemy przed nim. Po przyjeździe na Wschodni szybko biegnę do budynku dworca podmiejskiego, gdzie w automacie zakupuję bilet ZTM. Następnie na peron. Na szczęście SKM-ka jeszcze nie wjechała, a nawet muszę na nią chwilę poczekać. Przyjeżdża Elf z marnym zapełnieniem:


Na obiciach siedzeń motyw z zabytkami Warszawy:


Jedziemy średnicą, a za Warszawą Zachodnią kierujemy się na linię radomską. Obsługujemy zmodernizowane przystanki Warszawa Aleje Jerozolimskie oraz Warszawa Żwirki i Wigury. Stacja Warszawa Służewiec obecnie rozkopana. Po odjeździe wjeżdżamy na nową linię, która wchodzi pomiędzy jeden a drugi tor linii radomskiej, aby chwilę później zniknąć w tunelu. Na jego końcu znajduje się podziemna stacja Warszawa Lotnisko Chopina. Wychodzi się z niej bezpośrednio przed terminal lotniska. Aktualnie stary (który pamiętam z dzieciństwa) jest nieczynny, a odprawa odbywa się w nowym. Zwiedzam go sobie dokładnie. Jest m.in. miejsce, z którego można podpatrywać z góry halę przylotów i podróżnych odbierających bagaże z taśmy. Po zwiedzeniu wracam na podziemną stację kolejową. W automacie zakupuję bilet powrotny. Oprócz kupionego przeze mnie ulgowego wypadają jeszcze 2 normalne. Fajne mają promocje w tym ZTM. :P :P :D Fotki ze stacji na lotnisku:


SKM-ką powracam na Centralny. Robię krótki rekonesans po dworcu wykonując fotkę hali wieczorową porą:


Później kolejną SKM-ką (ze Śródmieścia) korzystając z darowanego biletu normalnego przemieszczam się na Wschodni. CHOPIN zostaje podstawiony na parę chwil przed odjazdem. Główną relacją na tablicach peronowych jest Budapeszt:


Na szczęście udaje się dorwać dobre i nieokarteczkowane miejsce przy oknie w austriackim wagonie, bo pozostałe są syfiaste. Czeka mnie teraz nużąca jazda CMK-ą do Katowic i to w dodatku po ciemku. W wagonie strasznie grzeją, wszyscy rozbierają się do krótkich rękawów. Gdy wysiadam o północy w Katowicach zimno odczuwam podwójnie po podróży w takiej saunie. Mój CHOPIN na tablicach wypisany jako… poranny do Warszawy. Później pojawia się właściwa relacja, jednak nie mieści się cała na tablicy, więc wygląda to niezbyt ładnie. Megafonistka prawie w każdej zapowiedzi popełnia jakieś byki. PRZEMYŚLANIN przybywa splecowany 20 minut. Noc z niedzieli na poniedziałek, więc mocno nabity. Lokuję się na korytarzu jednego wagonu. Ostatni przedział jest pusty, bo leży w nim zarzygany pijak. Gdy przechodzą sokiści spoglądają na niego i nic sobie nie robiąc idą dalej. Gdy jacyś podróżni pytają ich dlaczego nie reagują wykręcają się jakimiś głupimi wymówkami. Tym samym utwierdzają mnie w przekonaniu, że twór zwany Strażą Ochrony Kolei należy jak najszybciej zlikwidować w cholerę. W Taciszowie na chwilę stajemy w celu krzyżowania z również splecowanymi KARKONOSZAMI. W Kędzierzynie jestem przed 2:00.