Zrównoważona wizyta w Berlinie i Szczecinie
DZIEŃ 1 - 16.09.2010.
Kędzierzyn - Opole - Wrocław - Leszno - Zbąszynek - Gorzów Wielkopolski - Krzyż - Gorzów Wielkopolski - Kostrzyn - Szczecin
Bilety:
Relacja:
18 września w ramach Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu został zorganizowany specjalny przejazd po nieczynnej w ruchu pasażerskim linii Szczecin-Trzebież. 1 sierpnia natomiast została obniżona cena biletu między Berlinem a Szczecinem z ponad 16 euro do 10, a dla posiadaczy REGIOkarty do 7,50. Zrodziło to możliwość odbycia wycieczki ze Szczecina do Berlina za sensowną cenę 15 euro. Na przejazd do Trzebieży i tak się wybierałem, więc nadarzyła się okazja, aby połączyć obie rzeczy. Do Szczecina postanowiłem dotrzeć przez Gorzów, aby przy okazji zaliczyć sobie 2 brakujące mi linie w tamtym rejonie: Zbąszynek-Gorzów i Krzyż-Kostrzyn. Wyjazd ? A jakżeby inaczej, połączeniem o 4:54. :P Z początku jedziemy planowo, jak zazwyczaj tym pociągiem, jednak przed Przyworami stajemy, najpierw na krótko, a następnie po ujechaniu niewielkiego kawałka na dłużej. Okazuje się, że przed nami zdefektował towar i blokuje szlak. W końcu po 20 minutach ruszamy. Zgłaszam skomunikowanie na Wrocław, kierpoć zapewnia, że będzie. W Opolu szybka przesiadka na kibel do Wrocławia, który czeka po częstochowskiej stronie dworca. We Wrocławiu kolejna przesiadka na znany już wszystkim kibel do Poznania, tym razem jednak tylko jeden EN57. 1,5 godziny jazdy i wysiadam w Lesznie, gdzie muszę przekiblować godzinę a niestety jest zimno i nieprzyjemnie, od czasu do czasu kropi deszcz. Wykonuje telefon do dyspozytora z Zielonej Góry aby upewnić się, że szynobusy w rejonie Gorzowa kursują dziś bez żadnych cyrków. Do Zbąszynka powiezie mnie SA132-014:
|
|
Cały czas jeszcze jadę znaną mi trasą, największa wymiana podróżnych oczywiście w Wolsztynie. W Zbąszynku chwila niepewności, gdyż wjeżdżając w perony nie dostrzegam szynobusa do Gorzowa (ostatnio jadąc tym samym połączeniem trafiłem na KKA). Na szczęście po wyjściu z pociągu dostrzegam SA105 stojącego przy peronie 1. Fotki ze Zbąszynka:
Czekamy jeszcze na kibel z Poznania. W toalecie przy oknie stoi sobie malutka flaszeczka po wódce, pusta. Pociąg będzie prowadzić długowłosy mechanik, który przed odjazdem również korzysta z toalety. Wychodząc bierze wspomnianą pustą flaszeczkę i stawia sobie obok pulpitu w kabinie. Dla przesiadkowiczów z kierunku Poznania, którzy chwilę później wsiadają do szynobusa, może to wyglądać bardzo dwuznacznie. :P :P Ruszamy i jedziemy w kierunku Zbąszynia, jednak po chwili odbijamy w lewo na niezelektryfikowaną linię do Gorzowa. Krajobrazy różne, raz pola, raz lasy. Przy stacji Chociszewo Rogoziniec trwa budowa autostrady i wiaduktu. W Międzyrzeczu dojście w pobliże budynku dworca uniemożliwia płot. A to dlatego, że budynek jest w takim stanie, że w każdej chwili może się zawalić. Dachu nie ma już od dawna. Nie dostrzegam również szynobusu do Rzepina, który w tym czasie powinien odpoczywać sobie na tej stacji. Wyjeżdżając widzę, że tor do Rzepina jest pordzewiały, więc prawdopodobnie nic nim nie jechało od jakiegoś czasu. Wniosek prosty: KKA na Rzepin-Międzyrzecz. Podróż kończy się na dworcu głównym w Gorzowie. W pierwszej chwili zdziwienie i niepewność, gdyż oglądając zdjęcia gorzowskiego dworca w necie czy w Kolej TV wyglądał on inaczej. No ale na tablicach jak byk: Gorzów. Wszystko wyjaśnia się po zejściu do tunelu. Okazuje się, że linia na Zbąszynek ma swój osobny peron, położony w pewnej odległości od zadaszonych peronów linii Krzyż-Kostrzyn. W prestiżowej kasie zakupuję bilet do Krzyża i z powrotem. Kasjerka nie wie jak wystawić bilet z REGIOkartą ("Bo u nas nikt tego nie kupuje"), ale podaję jej odpowiedni kod i bez problemu otrzymuję to co chcę. Na peronie tłum ludzi, gdyż niestety jest już pora powrotów uczniów z gorzowskich szkół. Fotki z Gorzowa:
Przyjeżdża SA133. Część trasy muszę spędzić stojąc przy drzwiach, potem dosiadam się do jakieś pani. No cóż, zaliczę sobie to porządnie jadąc w drugą stronę. Na odcinku Gorzów - Górki Noteckie pociągi jeżdżą tylko po jednym torze. W Krzyżu muszę trochę pokiblować, więc oglądam sobie ruch pociągów. Na klapkach na peronie wypisany jest BARBAKAN do Szczecina, lecz gdy nadchodzi godzina odjazdu nic się nie dzieje i żadnej informacji. I tak przez dobrych parę minut po godzinie odjazdu. W końcu wjeżdża z opóźnieniem, ale klapki o nim nie informują. ET22 i 3 wagony, ale z tego co widzę frekwencja marna, szczególnie w ostatnim wagonie. Fotki z Krzyża:
Następnie powracam do szynobusa i po 16 ruszamy ponownie w kierunku Gorzowa. W Sarbiewie jakiś problem z szynobusem, trzeba wyłączyć silnik i uruchomić na nowo. Przed Gorzowem na chwilę stajemy w polu, mija nas szynobus jadący w przeciwnym kierunku. W Gorzowie na dworcu głównym jak zwykle ogromna wymiana pasażerów. W Gorzowie Wielkopolskim Wieprzycach ponownie taki sam problem z szynobusem jak w Sarbiewie, znów wyłączenie silnika i uruchomienie na nowo. Przez te problemy i postój przez Gorzowem złapaliśmy plecy więc zgłaszać kierpociowi przesiadkę na Szczecin. Informuje mnie, że nie jestem jedyną osobą przesiadającą się w tym kierunku. Podróż kończy się w Kostrzynie na górnym poziomie dworca:
Nie wiem za bardzo gdzie iść więc po zejściu z peronu skręcam w prawo. Słyszę jednak, że jakaś pani woła mnie, że na Szczecin to nie tu. Idę więc z nią i wskazuje mi dojście do peronów dolnych, gdzie czeka kibelek. Zaraz po moim wejściu rusza. Idąc tunelem natknąłem się na kobietę, która zbierała podróżnych do grupy na jazdę do Berlina. Podróż do Szczecina w sporej części przedrzemuję. W Szczecinie jestem przed 20:00. Udaję się do kasy PR i zakupuję bilet całodzienny Szczecin-Berlin na jutro. Pobieram też folderek reklamujący tą ofertę, zawierający najważniejsze informacje o ofercie, Berlinie oraz schemat komunikacji berlińskiej. Jest mała rozbieżność pomiędzy biletem kupowanym w PR i w DB. Ze wszystkich informacji wynika (i tak jest przy kupowaniu w DB), że bilet ważny jest w strefach A i B Berlina, tym czasem przy zakupie w PR trzeba wybrać: Berlin A lub Berlin B. Na szczęście kasjerka domyślnie wystawia na Berlin A czyli tą strefę gdzie jest centrum, gdyż biletów VBB nie można zwracać ani wymieniać. Wszyscy przebywający o tej porze w holu szczecińskiego dworca mogą oglądać następującą scenę: młoda dziewczyna w czarnej krótkiej sukience (z wyglądu Niemka, ale polskie przekleństwa opanowane perfekcyjnie) pyta o pociąg do Angermünde o 21:32. Gdy dowiaduje się, że kursuje on tylko w piątki, soboty i niedziele dostaje furii i domaga się zwrotu pieniędzy za bilet, który kupiła (kasjerka sprzedała myśląc zapewne, że dziewczę jedzie tym o 20:10, bo wtedy kupowała) a biletów VBB tak jak wspomniałem nie można wymieniać ani zwracać. Padają różne wyzwiska (np. "Do ku**y nędzy, oddajcie mi moją kasę !!!"), nie wiem jak cała sytuacja się kończy bo opuszczam dworzec. Po kilkudziesięciominutowym spacerze docieram do schroniska młodzieżowego CUMA przy ul. Monte Cassino. Schronisko zajęło u mnie absolutne 1 miejsce w kategorii cena/jakość. Bardzo przyzwoite kabiny prysznicowe i łazienka, kuchnia, sala telewizyjna, bezprzewodowy internet, sale do spania też ok, a cena noclegu dla studenta to zaledwie... 16 zł !!! Pozostali 18 zł. Jedyny minus to brak możliwości przyjazdu po 23:00. Standard na fotce:
Ludzi w schronisku dużo, więc dołączam do 3 osób będących już w sali: 2 obcokrajowców i studenta uczącego się na egzamin. Ponieważ muszę wstać o 4:00 (na pociąg o 5:22), a nie chcę obudzić całej sali swoim budzikiem proszę studenta, który zamierza się uczyć całą noc, aby mnie obudził.
DZIEŃ 2 - 17.09.2010.
Szczecin - Angermünde - Berlin - Angermünde - Szczecin
Bilet:
Relacja:
Gdy budzę się, widzę że za oknem jest już widno, a więc wszystko jasne - zaspałem! Zerkam na łóżko studenta, który miał mnie obudzić - jednak zasnął z włączonym laptopem na kolanach. Szukając zegarka modlę się, żeby nie było później niż 8:00. Na szczęście 6:30, więc spokojnie zdążę na pociąg o 9:15. Nie ma tego złego, przynajmniej zaliczę odcinek Szczecin - Angermünde, z którego pierwotnie zrezygnowałem na rzecz 3 godzin więcej w Berlinie. Korzystając z tego, że bilet całodzienny ważny jest w komunikacji miejskiej zarówno w Berlinie jak i w Szczecinie udaję się na przystanek Felczaka i tramwajem linii 1 jadę do Placu Zawiszy, z którego na dworzec jest kilka kroków. Zgodnie z tym co słyszałem w tramwaju przy zapowiedzi co drugiego przystanku, jestem ostrożny na drodze. :) Przy sklepie całodobowym zaczepia mnie łapiąc za rękę menelowato wyglądający gość. Gdy go odpycham i idę dalej, krzyczy za mną, że mnie zabije. Normalnie strach się bać. :D Mój vlaczek do Angermünde stoi już przy peronie 1. W dworcowym kantorze zakupuję po bardzo atrakcyjnym kursie (OIDP 3,98) niewielką sumę euro, żeby nie być zupełnie bez pieniędzy w Niemczech. Fotki ze Szczecina:
Przy pociągu kręci się kobieta zbierająca ludzi do grupy do Berlina na swój bilet. Oferuje również przejazd do Tantowa za symboliczną kwotę. Ja akurat nie mogę skorzystać bo potrzebuję mieć swój własny bilet na cały dzień jeżdżenia po Berlinie i powrót. Jeden pan dowiaduje się jak kobieta będzie jechać jutro bo zamierza skorzystać z jej "usług". Niemiecki składzik dość komfortowy:
Ruszamy planowo, niedługo po odjeździe kontrola biletów. Po polskiej stronie jeszcze stacja Szczecin Gumieńce, dość pokracznie zapowiedziana przez automat w pociągu, a następnie już niemiecki Tantow, gdzie czekamy na krzyżowanie:
|
|
Linia generalnie mało ciekawa. W Passow pojawia się drut. W Angermünde chwila przerwy więc urządzam sesję zdjęciową:
W międzyczasie na stacji zjawia się IC do Stralsundu. RE do Elsterwerdy, którym pojadę do Berlina ma +10. Widzę jednak, że pociąg do Schwedt odjeżdża planowo (w momencie gdy mój wjeżdża w perony !!!), więc chyba nie trzymali skomunikowania. Fotki mojego pociągu:
|
|
Piętrowym składem jedzie się szybko i w miarę cicho i płynnie. Przyspieszenie też to ma całkiem niezłe. Przed każdą stacją zapowiedź poprzedzona melodyjką, która jest inna poza Berlinem, a inna na terenie Berlina. Jeśli chodzi o pobyt w Berlinie to mam w planie następujące rzeczy: zaliczenie okólnej linii S-bahny oraz 2 linii przez centrum, zwiedzenie największych dworców oraz zobaczenie kilku najważniejszych miejsc (np. Brama Brandenburska). Pierwotnie myślałem, aby wysiąść z tego pociągu na dworcu głównym, jednak po namyśle postanawiam, z racji zmniejszonej ilości czasu w Berlinie, jechać do stacji Berlin Südkreuz, dzięki czemu od razu będę mieć zaliczony tunel biegnący przez dworzec główny (którym nie jeździ S-bahn) oraz będę mógł rozpocząć zaliczanie linii okólnej. W tunelu znajduje się jeszcze również stacja Berlin Potsdamer Platz. Berlin Südkreuz to nowoczesny dwupoziomowy dworzec. Dolne perony to dalekobieżne i podmiejskie pociągi DB, natomiast górny (bardzo szeroki) to S-bahn. Aby dostać się na perony dolne konieczne jest przejście przez peron górny. Urządzam sesję zdjęciową:
Postanawiam jechać w kierunku wschodnim czyli linią S42. Berlińska S-bahn nie korzysta z sieci trakcyjnej, pociągi pobierają prąd z trzeciej szyny. Po krótkiej jeździe wysiadam na stacji Berlin Ostkreuz. Jest to również stacja dwupoziomowa. Dolne perony w częściowym remoncie. Podczas oczekiwania na kolejne S42 wykonuję fotki:
W międzyczasie dolnymi torami przemyka BWE. Kolejnym kursem S42 jadę na dworzec Berlin Gesundrunnen. Przez pewien czas jedziemy równolegle z ICE. Na wyświetlaczach relacja Berlin Gesundbrunnen - Innsbruck czyli jedzie się podstawić. Na tym dworcu znowu urządzam sesję zdjęciową czekając na kolejny kurs S42:
Niestety ICE do Innsbrucku zwiewa mi sprzed nosa, więc nie załapuje się na fotkę. W przejściu nadziemnym zaparkowanych jest dużo rowerów, odnoszę wrażenie że nie są nawet pozabezpieczane przed kradzieżą. Kolejnym kursem S42 domykam koło dojeżdżając ponownie do stacji Berlin Südkreuz. Teraz czas na drugą linię, więc za pomocą S41 cofam się jedną stację, do Berlina Schöneberg. Jest to również stacja dwupoziomowa. Przechodzę więc na dolny poziom, skąd odjeżdża S1 do Oranienburga, którą pojadę do dworca Gesunbrunnen. Fotki:
Ta linia S-bahnu jest chyba dość stara (po numerze S1 można przypuszczać, że najstarsza no ale numeracja niekoniecznie musi iść w parze z wiekiem linii) co widać po starych peronach czy też tablicach informacyjnych. Po przejażdżce jestem ponownie na dworcu Gesundbrunnen. Teraz postanawiam udać się na Alexanderplatz. Wykorzystuję do tego celu linię metra U8. Na Alexanderplatzu zastaję dużo policji, słychać też okrzyki jakby kibiców. Jest tu ciekawy zegar słoneczny oraz fontanna. Dworzec to 2 perony (jeden dla normalnych pociągów, drugi dla S-bahny) pod niewielką halą (taki jeden moduł hali wrocławskiej). Fotki:
Stacja metra dość fajnie zaaranżowana:
Teraz linią U2 udaję się do stacji Stadmitte. Po przejściu niewielkiego kawałka docieram do Checkpoint Charlie - dawnego przejścia granicznego między NRD a Berlinem Zachodnim obsługiwanego przez Armię Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj funkcjonuje ono jako atrakcja turystyczna. Na niewielkiej wysepce przy budce stoją mężczyźni w mundurach żołnierskich (nie przeszkadza im normalnie odbywający się ruch samochodów po obu stronach wysepki), są różne stare tablice i flaga USA. Można też zakupić pamiątki związane z tamtym okresem. Kawałek dalej znajduje się muzeum poświęcone murowi berlińskiemu. Nieopodal znajduje się stacja metra Kochstrasse, z której linią U6 podjeżdżam do stacji Hallesches Tor, gdzie mam przesiadkę na U1. Kawałek trzeba przejść jednak przy wyjściu z peronu U8 jest tablica informująca o U1, więc od razu się wie czy trzeba szybko biec czy można iść spokojnie. Perony U1 znajdują się na powierzchni, pod niewielką halą:
Teraz jadę do końcowej stacji U1 czy do Warschauer Strasse. Odcinek w całości biegnie nie pod ziemią. Kolejka wysadza mnie na malutkim dworcu czołowym:
|
|
Aby dotrzeć do stacji S-bahnu trzeba przejść wiaduktem, z którego mamy widok na położony nieopodal dworzec wschodni (Berlin Ostbahnhof), który jest następny w kolejce do zwiedzenia. Fotki ze stacji Berlin Warschauer Strasse:
Stacja na której jestem znajduje się na trzecim odcinku S-bahny, który chcę dziś zaliczyć tj. Berlin Ostkreuz - Berlin Westkreuz. Żeby mieć w pełni zaliczony odcinek muszę więc podjechać jedną stację, do Ostkreuz. Czynię to pierwszym pociągiem jaki się zjawia, trafiło się S75. W Berlinie Ostkreuz żeby nie tracić czasu od razu wsiadam w stojące po drugiej stronie peronu S7 w kierunku Poczdamu i jadę z powrotem. Fotki:
| |
Wysiadam na dworcu Berlin Ostbahnhof i zwiedzam go sobie. Dworzec posiada halę peronową podobną do wrocławskiej. Każdą zapowiedź megafonową poprzedza gong identyczny jak we Wrocławiu Głównym. Z tego dworca odjeżdża sporo pociągów do Polski, więc na zbiorczych wyświetlaczach nie brakuje polskich miast. Świnoujście Centrum podawane jest jednak jako Świnoujście. Przy peronie po którym się szwendam kończy bieg ICE z Interlaken. Przed dworcem już trochę mniej przyjemnie gdyż jest tam zbiorowisko meneli, żuli i tym podobnych egzemplarzy. W bezpośrednim sąsiedztwie budynku dworca znajduje się InterCity Hotel:
Fotki z Berlina Ostbahnhof:
Aby nie jechać bez przerwy S-bahną kolejny odcinek postanawiam pokonać jakimś wygodniejszym pociągiem. Akurat trafił się RE do Magdeburga. Na dworzec główny wjeżdża się po łuku, więc jest widok na przeszklony budynek dworca, który tak naprawdę stanowi tylko "wierzchołek góry lodowej":
Z RE wysiadam na dworcu ZOO i robię krótki rekonesans:
Tutaj z kolei znajduje się InterCity Restaurant:
Następnie S5 podjeżdżam do Berlina Westkreuz, żeby skończyć zaliczanie. Jest to kolejny dworzec dwupoziomowy. Górny peron to linia okólna S41/S42, którą mam już zaliczoną. Przechodzę na drugi peron dolny, gdzie panowie z polizei kłócą się z jakimś młodym gościem. Fotki z Berlina Westkreuz:
Pierwszy pociąg powrotny jaki się zjawia to S7, którym jadę już do najważniejszego i najciekawszego ze wszystkich dworców czyli Berlina Hbf. Planowałem jeszcze w tej części Berlina zobaczyć pałac Charlottenburg oraz Potsdamerplatz, ale nie starczy mi już na to czasu. Na przystanku Berlin Savignyplatz gablota z jakąś sztuką nowoczesną: dłonie wystające z pni drzew:
Dworzec główny to absolutna rewelacja ! Godzinami można chodzić po poszczególnych poziomach i oglądać ruch pociągów. Na razie jednak obchodzę go dość szybko, gdyż chcę udać się jeszcze na miasto. Fotki:
Przez wąski mostek, a następnie spokojnym deptakiem udaję się w kierunku parlamentu. Po drodze mijam siedzibę kanclerza, nieopodal której znajduje się dużo małych fontann nawadniających trawnik (poszatkowany wąskimi chodnikami). Do parlamentu jak zawsze ogromna kolejka chętnych do zwiedzania. Kawałek dalej znajduje się Brama Brandenburska, za którą zaczyna się deptak. Na deptaku akurat trwa jakaś manifestacja dotycząca dzieci w strefie Gazy. W sklepiku przy Bramie zakupuję drobne pamiątki, a następnie odszukuję stację metra linii U55. Miejsca skąd odjeżdżają pozostałe linie nie odnalazłem, no ale mi jest potrzebne właśnie U55. Jest to najmłodsza i zarazem najkrótsza linia metra posiadająca tylko 3 stacje i łącząca dworzec główny z Bramą Brandenburską. Częstotliwość kursowania też jest więc mniejsza (OIDP 10 minut). Na stacji Brandenburger Tor, na której jestem, pociągi korzystają tylko z jednego toru, na drugim znajduje się jakaś skrzynka z dużą rurą. Ściany zdobią fotografie związane z historią muru berlińskiego:
Metrem powracam na dworzec główny. Po powrocie na perony kolejowe stwierdzam, że nie jestem pewien czy trafiłbym ponownie na stację metra. :P Kontynuuję zwiedzanie i focenie dworca. Jako że mój pociąg odjeżdża z peronów dolnych rozpoczynam od górnych, a bliżej godziny odjazdu przenoszę się na dół. Fotki z Berlina Hbf:
W czasie mojego focenia filmuję również odjazd ICE Sprintera do Stuttgartu, który od Berlina do Frankfurtu nad Menem nie ma żadnych postojów. Perony górne sąsiadują bezpośrednio z rzeką, więc tory wyprowadzono po moście, który potem przechodzi w estakadę:
Zaglądam też do ReiseZentrum, gdzie podobnie jak w Szczecinie można pobrać folderek o promocji między Szczecinem a Berlinem, z tym że wersję dla Niemców, a więc w ich języku oraz z informacjami (i planem sieci komunikacyjnej) na temat Szczecina. Przez perony dolne od czasu do czasu przemykają puste składy, o czym informują wyświetlacze peronowe. Z moich dzisiejszych obserwacji wynika, że na trasie Elsterwerda - Stralsund (w obu kierunkach) chyba żaden RE nie jeździ planowo. Mój powrotny pociąg, którym pojadę do Angermünde nie jest wyjątkiem. Wyświetlacz informuje najpierw, że wenige minuten, a następnie że etwas 5 minuten später. Po tych 5 minutach nic się jednak nie dzieje. Po jakimś czasie na tablicy pojawia się inny pociąg, a mój zostaje wyświetlony po drugiej stronie peronu. W końcu przyjeżdża splecowany 15 minut mimo, że wyświetlacz nadal informuje, że etwas 5 minuten. Po wymianie pasażerów stoimy jeszcze dobrych kilka minut. Przez głośniki za coś przepraszają, ale niestety nie zrozumiałem za co. W końcu ruszamy z +20, na szczęście nie zagraża to przesiadce w Angermünde. Na wyjeździe z Berlina zapełnienie bardzo duże, swoją czwórkę dzielę z dwiema ładnymi dziewczynami i nieco starszą panią. Za Bernau i Eberswalde robi się luźniej. Kierpoć miły i symapatyczny aczkolwiek chyba bardzo dociekliwy, bo każdemu sprawdzanemu biletowi długo się przygląda, a nieraz także wypytuje o coś podróżnych. Przy moim się nie odzywa. :) W Angermünde na ślepym torze czeka już vlaczek do Szczecina. Z półgodzinnej przesiadki zrobiło się 10 minut, co raczej średnio podoba się ludziom, bo przez to mają krótszą przerwę na papierosy, które pośpiesznie palą przy drzwiach szczecińskiego pociągu:
Teraz jazda już po ciemku, więc nie ma co wyglądać przez okno. Podczas kontroli kierpociowa nie może się wyznać z mojego biletu (bo pisze Szczecin-Berlin), ale pokazuję jej napis Tageskarte i już jest "Alles klar!". :) W Tantow znów krzyżowanie, tym razem z pociągiem jadącym bezpośrednio ze Szczecina do Poczdamu. W Szczecinie jestem przed 21:00. Udaję się na chwilę do holu dworca, gdzie zaczepia mnie gość, który niby zbiera na bilet do Zielonej Góry, ale jakoś nie mam w zwyczaju wierzyć takim ludziom. Następnie idę na Plac Zawiszy, skąd jadę 1-ką na Felczaka i parę minut później jestem w CUMIE. Trafiam do tej samej sali co wczoraj, na razie oprócz mnie tylko 1 osoba - jeden z obcokrajowców z poprzedniej nocy. Nawiązuje się rozmowa. Okazuje się, że jest to Fin (chyba jakiś biznesmen), który podróżuje po świecie (był m.in. w Ameryce). Bez większych problemów dogadujemy się po angielsku. Gdy dowiaduje się, że byłem w Berlinie pociągiem, jest wyraźnie zainteresowany jak i za ile tam jechałem, gdyż do tej pory jeździł busem. Mówię mu więc, że aktualnie bilet kosztuje 10 euro i jakie są połączenia. Chyba się przekonał, bo zapisał sobie wszystko stwierdzając, że jazda pociągiem to "good idea". :) Do sali dołącza jeszcze 2 facetów, więc nocleg znów we czwórkę.
DZIEŃ 3 - 18.09.2010.
Szczecin - Trzebież Szczeciński - Szczecin - Poznań - Wrocław - Kędzierzyn
Bilety:
Relacja:
Pociąg do Trzebieży odjeżdża dopiero o 12:50, więc można się wyspać. Schronisko jednak trzeba opuścić do 10:00 i o tej godzinie wraz z Finem je opuszczamy (pozostała dwójka ulotniła się wcześniej). Idę spacerkiem na dworzec oglądając trochę miasto. Po drodze spotykam kol. Ziemka (ic_kołobrzeg), od którego dowiaduję się, że do Trzebieży ostatecznie pojedzie SA110, co mnie bardzo cieszy ze względu na otwieralne okna. Po stacji szwendają się już MK, spotykam paru znajomych. Kilka razy przez megafon podawana jest informacja o pociągu specjalnym i że odjedzie on z peronu 1. O 11:50 podstawiają się 2 zestawy SA110:
Na razie jeszcze luz, więc spokojnie mogę trzymać zarezerwowane dwie czwórki, w czym niedługo później pomaga mi kol. Pedadog. Ludzi systematycznie przybywa, jednak największy hardkor będzie jak do dworca przyjedzie zabytkowy tramwaj. Na szczęście kol. Semaforek, kol. Krzysiek (SMall42) i kol. Ostry zjawiają się przed nim. Po przyjeździe zabytkowego tramwaju na stacji pojawia się tłum ludzi. Powoli zaczynają kończyć się miejsca stojące. Do nas dołącza jeszcze kol. Spin. Na ostatnią chwilę przed odjazdem do naszego wagonu przychodzi jaśnie pani z dzieciakami mająca do wszystkich wielkie pretensje dlaczego nie ma dla niej miejsca siedzącego. A przecież nikt jej nie bronił przyjść tak jak my godzinę wcześniej i zająć sobie miejsce. W końcu ruszamy. Zaraz za stacją odbijamy w prawo i wjeżdżamy na linię w kierunku Trzebieży. Stajemy tylko na wybranych stacjach, które dokumentuję. Na każdej stacji przewidziane jest 5 minut postoju.
Szczecin Turzyn:
Szczecin Niebuszewo (wysiada tutaj trochę osób):
Do Polic linia jest dwutorowa:
Szczecin Glinki:
Tutaj nawet nie ma peronu, aż dziw że PLK zezwoliła na postój.
Niektóre odcinki torów są (przynajmniej wizualnie) w całkiem dobrym stanie:
Szczecin Skolwin:
Police:
Tutaj kolejny tłum pasażerów spragnionych przejażdżki. Chyba wszystkim udało się zabrać. Na fotkę załapuje się także Niekłończyca Uniemyśl, którą mijamy bez postoju:
Odcinek Police - Trzebież jest już jednotorowy:
W Trzebieży (która z niewiadomych powodów w nazwie stacji jest rodzaju męskiego - Trzebież Szczeciński) 20 minut czasu, które wszyscy wykorzystują na rekonesans tej zapuszczonej stacji oraz oczywiście fotki:
Następnie wyruszamy w drogę powrotną. Teraz zaliczam po drugiej stronie i staram się łapać na fotki różne ciekawe rzeczy. Najpierw budynek stacji Dębostrów:
Później trafił się tartak strzeżony przez "bardzo groźne psy":
A także jakaś buda, która "grozi zawaleniem":
Rejony stacji Police Zakład to (jak nietrudno się domyślić) okolica bardzo przemysłowa:
W Policach część ludzi opuszcza pociąg:
My jedziemy dalej, tym razem z planowym postojem już tylko w Szczecinie Turzynie. Nadal focę.
Szczecin Skolwin:
Szczecin Glinki:
Szczecin Gocław:
W rejonie Golęcina linia jest dość ładna widokowo:
Szczecin Niebuszewo:
Szczecin Łękno:
Szczecin Turzyn:
Za tą stacją w pociągu robi się jeszcze większy luz. Podróż kończy się na peronie 4 stacji Szczecin Główny:
Wnioski z przejazdu: przecież tu aż się prosi o remont i kolej aglomeracyjną do Polic (a w sezonie i do Trzebieży). Na trasie jest 13 stacji i przystanków położonych na terenie Szczecina średnio co 1-2 kilometry. "Szczeciny" są do samych Polic, większość z nich to obraz nędzy i rozpaczy (co zresztą widać na fotkach). No ale to Polska właśnie... Udajemy się teraz do COK-u prestiżowej spółeczki, gdyż kol. Spin chce się dowiedzieć jak aktualnie kursuje dawny PRZEMYŚLANIN, a konkretnie czy złapie z niego w Poznaniu rzeźnię z Kołobrzegu do Katowic. Pani nie bardzo kwapi się do sprawdzenia twierdząc, że tutaj się kupuje bilety. Kol. Semaforek mówi, że myślał iż w COK-u jest kompleksowa obsługa, że pracownik udzieli informacji i sprzeda bilet, na co pracownica odpowiada: "I może jeszcze mam zatańczyć dla podróżnego ?", nie ma to jak prestiżowa obsługa... Chłopaki udają się teraz pojeździć tramwajami, a ja postanawiam zaliczyć sobie brakujący mi kawałek węzła szczecińskiego (z tych gdzie jest regularny ruch pasażerski) a mianowicie Szczecin Port Centralny - Regalica. W tym celu odbędę przejazd do Szczecina Zdrojów i z powrotem. Muszę jednak tak dobrać pociągi, aby przynajmniej jeden jechał przez Port Centralny. Znalazło się regio do Stargardu o 16:33. Odprowadzając kolegów na przystanek tramwajowy focę pomnik kolejarza przed dworcem oraz SA136, który podstawia się jako regio do Kołobrzegu:
Następnie udaję się na peron i czekam na przyjazd mojego kibla. W Szczecinie bardzo wiele pociągów rozpoczyna bieg w taki sposób, że po prostu skład przechodzi z jakiegoś innego pociągu i nawet nie musi zmieniać czoła. Z moim pociągiem też tak jest. Ponieważ w ostatnich dniach były remonty i część pociągów (oprócz tych co planowo jeżdżą przez Wstowo) jeździła z pominięciem Portu Centralnego upewniam się jeszcze u drużyny, że ten skład na pewno jedzie tak jak chcę, a następnie wsiadam. Mimo krótkiej jazdy bilet został sprawdzony. Wysiadam w Szczecinie Zdrojach:
Po chwili w stronę Szczecina przejeżdża bez zatrzymania IR BARBAKAN:
Mam chwilę czasu do powrotnej osobówki więc urządzam sesję zdjęciową:
Zapowiedzi megafonowych tu nie uraczymy, a przejście z jednego peronu na drugi jest trochę czasochłonne, gdyż wymaga przejścia pod wiaduktem, więc mam nadzieję, że kibel z Poznania do Szczecina wjedzie na ten peron, który wynika z toru głównego w kierunku Szczecina. Tak też wjeżdża. Tym razem jedziemy już przez Wstowo. Na głównym pociąg przechodzi na regio do Kostrzyna:
Przez cały pobyt w Szczecinie zastanawiałem się gdzie są zlokalizowane automaty biletowe PR, bo nie mogłem ich znaleźć. Dopiero teraz odkryłem, że znajdują się one przy górnym wyjściu z dworca, w budynku gdzie są również kasy PR. Jakoś nigdy wcześniej nie zwróciłem na nie uwagi:
Po obejrzeniu powracam na stację. W ciągu kilku sekund rozpoczyna się oberwanie chmury, które łapie mnie akurat na kładce nad peronami. Sprintem biegnę pod wiatę peronu 3. Ściana deszczu a jednocześnie świecące słońce to dość ciekawy efekt:
A chwilę później oczywiście tęcza:
Po odjeździe TLK do Gdańska zostaje podstawiony TLK do Wrocławia, dawny BOSMAN:
Z wagonu do którego wsiadam aż bije ciepło. :) Okazuje się, że będzie jednak jechać ze mną kol. Spin gdyż aktualnie z PRZEMYŚLANINA nie zdąża się na rzeźnię kołobrzeską. Reszta chłopaków czeka na peronie 4 na kibel do Poznania, który się spóźnia (bo oczywiście też przechodzi z innego pociągu). My ruszamy punktualnie, jedziemy przez Wstowo. Po jakimś czasie stajemy na dłuższą chwilę. Dostajemy info od chłopaków, że przyczyną opóźnienia ich kibla jest połamanie patyka przez TLK, który niedawno wyjechał ze Szczecina, nie wiedzą tylko czy to nasz czy ten do Gdańska. Na szczęście po chwili ruszamy czyli z nami wszystko ok. Tuż przed Dąbiem mijamy TLK do Gdańska z połamanym patykiem:
Stało się to praktycznie już prawie w peronach, więc ograniczyło przepustowość stacji i stąd opóźnienia. Jazda do Poznania spokojna. Mam do wyboru: albo jechać tym pociągiem do Wrocławia i tam samotnie czekać na przemyślaka, albo wysiąść w Poznaniu i czekać ze Spinem. Wybieram Poznań, bo w towarzystwie zawsze raźniej. Nasz skład dołączany jest do części gdyńskiej, więc na manewrach zostajemy jeszcze w środku. Następnie udajemy się do pobliskiego McDonalda i tam spędzamy czas. Gdy zbliżają się odjazdy naszych pociągów powracamy na dworzec. Poznańskie pragotrony są tak zacofane, że nie dorobiły się jeszcze klapki TLK, przez co przy każdej stacji docelowej jest dopisywana ta kategoria pociągu. Interesująca jest też pisownia Kijowa: Kijew Pasażerskij:
Najpierw przyjedzie pociąg Spina, więc udajemy się na jego peron. Ma tutaj chwilę postoju. Raczej pustki, więc Kolega bez problemu znajduje prywatny przedział. Po peronie szwenda się grupka pijanych facetów, chyba kolejarzy, którzy zaczepiają kierowniczkę pociągu prosząc aby dała sygnał Rp11. :P Krzyczą też chórem: "Przewozy Regionalne !!!" niczym kibice na stadionie. :P Po odjeździe pociągu udaję się na swój peron. Przemyślak niestety przyjeżdża zawalony, więc mam 7 osób w przedziale. W drugiej części wagonu jakaś grupa zorganizowana. W moim przedziale rozmowy na różne tematy: dzieci, polityka, katastrofa pod Smoleńskiem. Dostaję też smsa od Spina, że w Środzie Wielkopolskiej jakaś pani pytała czy to Kościan. Oj, nie zazdroszczę jej. :P W Rawiczu w naszym przedziale ubywa osób, więc mogę przesiąść się pod okno. W Kędzierzynie jestem po 3:00 i tak kończy się ostatni wakacyjny wyjazd.