Ankietowe podróżowanie

DZIEŃ 1 - 22.08.2012.

Kędzierzyn - Gliwice - Katowice - Kraków - Wieliczka - Kraków

Bilety:

Relacja:

Co jakiś czas na zlecenie Ministerstwa Infrastruktury w pociągach TLK (dawniej w pospiesznych) przeprowadzane są badania ankietowe, mające na celu zbadanie struktury biletowej. Typowane są pociągi, w których przez kilka dni prowadzony jest spis biletów. Jest to ciekawa praca dorywcza szczególnie dla MK, ponieważ pozwala zobaczyć kolej z nieco innej strony. Niestety do tej pory termin badań zawsze kolidował mi z czymś innym, więc nie mogłem brać w nich udziału, jednak tym razem w końcu się udało. Na badania zgłosiłem się wspólnie z kol. Tomkiem z Chorzowa do koordynatora z Krakowa. Został nam przydzielony pociąg TLK PRZEMYŚLANIN na odcinku Kraków-Przemyśl-Kraków. Oznaczało to, że będziemy jeździć dzień dłużej niż ankieterzy na pociągach dziennych, ponieważ pierwszy i ostatni dzień to kursy "połówkowe", przy których w jedną stronę trzeba pojechać luzem jako pasażerowie. Jeżdżenie zaczynało się 23 sierpnia, więc do Krakowa udaliśmy się dzień wcześniej. Postanowiliśmy przetestować nową usługę Przewozów Regionalnych i z Katowic do Krakowa pojechać IR-Busem. Z Kędzierzyna wyruszam regio o 7:00 i bez przeszkód docieram do Gliwic. Przy peronie 2 stoi już elf KŚ więc spokojnie tam się udaję. Będąc w tunelu słyszę, że odjeżdża. Okazało się, że był to opóźniony pociąg sprzed pół godziny, a wszystkie pociągi z kierunku Częstochowy są mocno poopóźniane bo był jakiś wypadek między Sosnowcem a Będzinem. Dzięki ciasnym obiegom (z reguły kilka minut na obrót) opóźnia to też wszystkie pociągi startujące z Gliwic. Na szczęście mam trochę rezerwy, w ostateczności dopłacę i pojadę BOLKIEM skomunikowanym z IR-Busem. Opóźnienie mojego pociągu z 7:50 zwiększa się. Na szczęście okazuje się, że pociąg o 8:20 jest podstawiany z grupy, więc pojedzie planowo. W Chorzowie Batorym dołącza do mnie Tomek. Po przyjeździe do Katowic Tomek udaje się do kasy celem zakupu biletu na IR-Bus, jednak zostaje odesłany z kwitkiem, ponieważ kasjerki nie sprzedają biletów w obawie przed sprzedaniem zbyt dużej ich ilości. Kupuje się w autobusie bez opłaty za wypisanie. Idziemy więc na Plac Andrzeja i czekamy na przyjazd autobusów. Przybywają jakieś 10 minut przed odjazdem. Jeden jedzie do Ustrzyk Górnych, a drugi do Łańcuta. W pierwszej kolejności proszone są osoby jadące najdalej (ze względu na kolejność wsadzania bagaży do bagażnika). Wybraliśmy autobus do Łańcuta zakładając, że będzie puściejszy z racji mniejszej ilości miejscowości, które obsługuje. Niestety jako, że wsiadamy na końcu nie znajdujemy już miejsc przy oknie i musimy się do kogoś dosiąść. Ja wybrałem ładną dziewczynę. :P Ostatecznie okazało się, że luźniej jest jednak w autobusie do Ustrzyk, a w naszym ludzie stoją gdzie się tylko da lub siedzą na stopniach. Odjeżdżamy punktualnie. Do autostrady jest dość blisko (biegnie ona praktycznie przez centrum Katowic) więc nie musimy długo przepychać się przez miasto. Zaraz po odjeździe pani kierbusowa rozpoczyna kontrolę. Najpierw sprawdza jedną stronę autobusu, a wracając do przodu sprawdza drugą. W razie potrzeby wystawia bilety bez opłaty za wypisanie. W Krakowie na RDA meldujemy się punktualnie co do minuty (według zegara w autobusie). Różnica w czasie jazdy autobusu i pociągu jest porażająca, aczkolwiek szczerze przyznam, że ta godzina z hakiem jazdy autobusem zmęczyła mnie bardziej niż kilka godzin jazdy pociągiem. Być może to z powodu upału, tłoku i niezbyt wygodnego miejsca. Na dworcu autobusowym spotykamy się z kol. Adamem i wspólnie udajemy się do siedziby koordynatora, gdzie załatwiamy wszystkie formalności oraz odbieramy materiały i dokumenty potrzebne do badań. Następnie udajemy się do domu Adama, gdzie dziś przenocujemy. Z przystanku Politechnika jedziemy tramwajem do Ronda Grzegórzeckiego, tam fuksem łapiemy tramwaj w kierunku Małego Płaszowa, który przyjechał równocześnie z nami. Wysiadamy na przystanku Lipska, skąd musimy jeszcze kawałek podejść pieszo. Mamy jeszcze dziś w planie przejechać się do Wieliczki, aby zobaczyć tą trasę po modernizacji, jednak upał jest nieziemski, więc czynimy to dopiero o 19:00. Pieszo docieramy do stacji Kraków Płaszów, gdzie wsiadamy w kibel do Wieliczki:


Do Bieżanowa jedziemy E-30, a potem odbijamy na jednotorową linię do Wieliczki, która w Bieżanowie posiada już swój oddzielny peron (jeszcze dwutorowy), który również załapał się na modernizację:


Następnie Kraków Bieżanów Drożdżownia, gdzie wysiada całkiem sporo osób:


Następnie Wieliczka Bogucice - nowy przystanek, który powstał podczas modernizacji:


Dawna stacja Wieliczka nazywa się teraz Wieliczka Park i zmieniła się nie do poznania, z wyjątkiem budynku dworca, który nadal straszy zamurowanymi drzwiami i oknami:


Końcowy punkt podróży to Wieliczka Rynek-Kopalnia. Przystanek ten został nieznacznie przesunięty w stosunku do dawnej Wieliczki Rynek, jednak różnica jest niewielka. Ruiny starego przystanku znajdują się zaraz obok, wystarczy przejść przez ulicę. Zarówno tutaj jak i w Wieliczce Parku zamontowano tablice wizualne, jednak nie są one jeszcze uruchomione. Kilka minut czasu wykorzystujemy na dokumentację fotograficzną:


Następnie wyruszamy w drogę powrotną. U kierpocia zakupuję strefówkę. Tym razem dojeżdżamy do Krakowa Głównego, ponieważ chcemy odwiedzić krakowski rynek. Po wizycie na starówce powracamy do Krakowa Płaszowa regio o 20:55 i udajemy się na miejsce naszego noclegu.


DZIEŃ 2 - 23.08.2012.

Bilety:

Relacja:

Dziś pierwszy dzień pracy, aczkolwiek jeszcze niepełny, ponieważ będziemy ankietować tylko na popołudniowym kursie Przemyśl-Kraków, a do Przemyśla pojedziemy luzem i uczynimy to TLK BRZECHWA. Kol. Adam również dziś rozpoczyna ankietowanie na EC WAWEL, więc pobudka ok. 6:00. Mimo, że nasz BRZECHWA jedzie dopiero po 9:00 wychodzimy razem z Adamem, ponieważ chcemy jeszcze przed wyjazdem przewieźć nasze rzeczy na Krowodrzę Górkę, gdzie będziemy stacjonować przez cały okres ankietowania. Na Lipskiej wsiadamy w tramwaj, który opuszczamy na przystanku Lubicz i chwilę później docieramy do dworca od strony RDA. Odprowadzamy Adama na peron, przy którym podstawiony jest WAWEL, a następnie z tunelu tramwajowego jedziemy na wspomnianą już Krowodrzę Górkę. Na szczęście na przejazdy pomiędzy tą pętlą a dworcem wystarcza bilet 15-minutowy za złotówkę. Mamy chwilę czasu żeby się ogarnąć, a następnie udajemy się tramwajem ponownie na dworzec główny. BRZECHWA stoi już w peronach, bo ma tu godzinny postój. Zgłaszamy się do kierownika pociągu, wpisujemy do raportu, a następnie zajmujemy sobie miejsce na końcu składu gdzie prywatnych przedziałów nie brakuje. Standard tego pociągu jest bardzo wysoki - zmodernizowane wagony 6-miejscowe, takie jak na Ex czy niektórych EIC. W Płaszowie do naszego przedziału przychodzi osoba z miejscówką, więc przenosimy się do innego pustego. Na trasie Kraków-Tarnów trwa modernizacja, więc na sporej jej części ruch pociągów odbywa się po jednym torze. My także załapaliśmy się na dłuższy postój celem krzyżowania. W Rzeszowie zmiana drużyny. Podczas kontroli nawiązujemy rozmowę z konduktorem, od którego dowiadujemy się, że BRZECHWA nie zjeżdża na Bakończyce tylko obraca się w peronach oraz jak wyglądają zmiany drużyn w PRZEMYŚLANINIE. W kierunku Przemyśla zmiana następuje w Rzeszowie, natomiast w kierunku Krakowa w Bochni. W Przemyślu jesteśmy po 14:00 i mamy niecałe 3 godziny czasu. Zaczynamy od zwiedzenia dworca po remoncie, który przypomina raczej pałac. Na ścianach obrazy i rzeźbione elementy, na suficie żyrandole. Jest też elektroniczny system informacji pasażerskiej. Na plakatowym rozkładzie jazdy miły akcent w postaci umieszczenia mojego miasta, mimo że ogólnie ilość wymienionych miast nie jest duża. :) Sam dworzec jednak świeci pustkami, jest zdecydowanie za duży do dzisiejszego niezbyt wielkiego ruchu pociągów:


Na placu przed dworcem znajduje się bar mleczny, w którym można tanio zjeść. Zdecydowaliśmy się na frytki, które okazały się bardzo dobre. Chyba będziemy tu zaglądać częściej. Udajemy się też na chwilę na rynek, a następnie powracamy na dworzec. Siadamy na peronie i przygotowujemy nasz "sprzęt" do pracy czyli ankiety, podkładki i ściągi z kodami stacji. Po odjeździe regio do Rzeszowa zostaje podstawiony PRZEMYŚLANIN. W wagonie nr 10 czyli pierwszej dwójce za sypialkami zarezerwowane są 2 przedziały służbowe, jeden zwyczajny dla kierownika pociągu, natomiast drugi oznaczony jako "Przewóz poczty MSW" i w nim właśnie się lokujemy. Nie jesteśmy sami gdyż jak się okazuje tym pociągiem zawsze jedzie masa kolejarzy luzem. Krótka rozmowa z sympatycznym kierownikiem pociągu i ruszamy. W Przemyślu Zasaniu spisujemy nasze pierwsze bilety, sprzedawane przez drużynę z tej stacji. Następnie udajemy się na kontrolę, ja poszedłem z kierownikiem. Przez kilka pierwszych biletów momentami niewielki mętlik, ponieważ robię to pierwszy raz w życiu, ale po krótkim czasie piszę już wszystko niemal mechanicznie. Czasem zdarza się zagapić i przy MAX-26 lub bilecie rodzinnym odruchowo zaznaczyć Bilet Rewelacyjny, no ale po to mamy w mieszkaniu ryzę pustych ankiet, żeby potem móc poprawiać jeśli gdzieś się pomylimy. :) Kierownik bardzo miły i uprzejmy w stosunku do podróżnych, jedna pani nie omieszkała mu o tym powiedzieć. :) W Rzeszowie wymiana kolejarzy w naszym przedziale. Przemyscy wysiadają, a dołączają inni, jadący na służby rozpoczynające się rano w Krakowie. Tutaj wsiada także drużyna, która będzie prowadzić nasz pociąg od Bochni do Katowic. Za Rzeszowem udajemy się spisać wagony leżalne, a dokładniej 2 sypialne i 1 kuszetkę, która jak większość jest Tanią Kuszetką. Oczywiście największe zapełnienie właśnie w niej. Generalnie przejazd spokojny. Dużo weselej ma Adam, ponieważ WAWEL z Niemiec ma 120 minut opóźnienia i jest wypełniony niemieckimi kibicami. :P Z miłym kierownikiem rozstajemy się Bochni. W Krakowie jesteśmy tuż przed 22:00. Na peronie tłum ludzi, a wśród nich Damian i Rysiek z Cieszyńskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei - nasi zmiennicy, którzy pojadą dalej, już do samego Świnoujścia. WAWEL jeszcze nie przyjechał, ale niedługo się zjawi, więc postanawiamy zaczekać. Na skomunikowanie z nim oczekuje WOŁODYJOWSKI, ponieważ są osoby przesiadające się na sypialkę do Kijowa. No to nasz miły kierownik trochę sobie poczeka na niego w Bochni (drużyna z PRZEMYŚLANINA wraca właśnie WOŁODYJOWSKIM). Szwendając się po "deptaku" łączącym perony z budynkiem dworca przypadkowo spotykamy naszego koordynatora, który właśnie WOŁODYJOWSKIM wraca do domu. Niedługo później zjawia się WAWEL, którym przyjeżdża Adam wraz ze swoim współpracownikiem Dominikiem. Rozmawiamy chwilę na peronie, a następnie rozjeżdżamy się, ponieważ trzeba się wyspać przed kolejnym dniem. My z Tomkiem udajemy się do tunelu, skąd jedziemy na Krowodrzę Górkę.


DZIEŃ 3 - 24.08.2012.

Bilety:

Relacja:

Dziś już niestety nie możemy pojechać BRZECHWĄ tak jak wczoraj tylko trzeba zebrać się na PRZEMYŚLANINA. Pobudka przed 7:00, wyjście po 7:30 i przed 8:00 meldujemy się na dworcu głównym. Szczęśliwie PRZEMYŚLANIN zatrzymuje się przy peronie 1, na który możemy wjechać ruchomymi schodami bezpośrednio z tunelu tramwajowego. Nasz vlak przybywa planowo. Po przyjeździe wypatrujemy ankieterów z oddziału szczecińskiego, którzy przyjechali ze Świnoujścia, jednak nie spotykamy ich. Po wejściu do składu niemiła niespodzianka, okazuje się, że jest jest tylko jeden przedział służbowy, więc musimy cisnąć się razem z drużyną i kolejarzami wracającymi z nocnych służb. Wpisując się do raportu widzimy, że ankieterzy byli, widocznie musieli się ulotnić tak, że ich nie zauważyliśmy. Dodatkową atrakcją jest wycieczka "Integrowiczów" jadących do Przemyśla i zajmujących niemal cały nasz wagon. Nie narzekają oni na brak alkoholu (próbują poczęstować kierownika, ale oczywiście bezskutecznie) a dodatkowo wiozą ogromny głośnik, z którego puszczają muzykę na cały wagon. W tą stronę spisywanie jest nieco łatwiejsze, ponieważ interesują nas bilety tylko od Krakowa i z przesiadek w Krakowie, a sypialkami nie musimy martwić się wcale. Najwięcej pisaniny jest przy biletach z przesiadek. Dużo ludzi przesiada się z KORSARZA (oczywiście buląc za 2 miejscówki), więc o bilety z Trójmiasta czy Kołobrzegu nietrudno. Zdarzają się też ciekawsze, na trasy powyżej 1000 km. W Kłaju mamy pół godziny postoju technicznego, więc wychodzimy się przewietrzyć. Z wagonu "Integrowiczów" dudni "Koko koko Euro spoko". :P Zazwyczaj po odjeździe z Kłaja trzeba wielu podróżnym wyjaśniać, że nie mamy opóźnienia, niektórzy wręcz przychodzą z pretensjami. W ramach treningu ich cierpliwości PLK oferuje kolejny postój, tym razem 10 minut w Bochni. Kontrola podczas jazdy do Przemyśla trwa o wiele dłużej niż w drugą stronę, ponieważ prawie wszystkim podróżnym drużyna musi wystawiać miejscówki, których nie da się kupić w kasie na pociąg nocny po północy. Powoduje to kolejną lawinę kłótni i pretensji pasażerów, szczególnie w przypadku miejscówek bez wskazania miejsca lub przypadków gdy ktoś nie ma poświadczenia i musi oprócz 5 zł za miejscówkę zapłacić 10 zł za wypisanie. W Tarnowie przychodzi z pretensjami kobieta, która dostała miejscówkę w przedziale z pijanymi "Integrowiczami". Niestety nie pozostaje jej nic innego jak poszukać sobie innego miejsca. I to jest właśnie ta "gwarancja", która kosztuje 5 zł. Przed Rzeszowem kilku członków wycieczki postanawia zaprezentować na korytarzu swój talent wokalny. W tym momencie jeden z kolejarzy wracających z nocnej służby nie wytrzymuje. Wychodzi na korytarz i pyta ich wprost: "Zamkniecie wy w końcu k**wa te mordy?". :P :P Za Tarnowem już mniej roboty, bo im bliżej Przemyśla tym coraz mniej chętnych na prestiżową podróż z miejscówką do Przemyśla. Na stacji końcowej z pociągu wysiada tłum ludzi, a przecież według Arona z pl.misc.kolej nikt nie jeździ pociągami do Przemyśla. :) :


Ponieważ jedziemy niejako służbowo mamy możliwość zjechania wraz z drużyną na stację postojową Przemyśl Bakończyce, znajdującą się na nieczynnej od dawna linii w kierunku Chyrowa. Oczywiście nie możemy zmarnować takiej okazji do zaliczenia, więc dzisiaj nie wysiądziemy na głównym. Po opuszczeniu składu przez podróżnych odczekujemy jeszcze chwilę w peronach, a następnie odjeżdżamy do Bakończyc. Mijamy cerkiew, przy której odgałęzia się linia na Ukrainę przez Medykę:


Chwilę później dochodzi łącznica, którą można pojechać z Bakończyć w stronę Medyki. Z trójkąta tego korzystają niektóre pociągi, które wyjeżdżają z Przemyśla w odwrotnym zestawieniu niż przyjeżdżają (obecnie chyba TLK KOSSAK):


Przejeżdżamy pod wiaduktem koło Lidla, a dalej zaczyna już się stacja postojowa. Jest tutaj dużo odstawionych wagonów w tym także stare Bautzeny (XB chyba też) z drzwiami odskokowo-przesuwnymi:


W pewnym momencie zatrzymujemy się. Myśleliśmy z Tomkiem, że to koniec jazdy więc wysiedliśmy, jednak okazało się, że to tylko zmiana loka na spalinówkę i jeszcze kawałek zostaniemy podciągnięci, więc szybko powracamy do składu. Mijając siódemkę macham znajomemu mechowi, który jechał z nami od Krakowa, jednak nie było kiedy podejść i pogadać, tym bardziej że służbówka była na końcu długawego składu. Wysiadamy razem z drużyną i udajemy się do gniazda, które znajduje się na piętrze budynku. Zostajemy przyjęci bardzo miło i potraktowani jakbyśmy byli pracownikami PKP IC. Udostępniono nam pokój z łóżkami, w którym możemy odpocząć. Na każdym łóżku kocyk z wyszytym napisem PKP. :) Samo pomieszczenie dla drużyn bardzo przyzwoite: stoliki, krzesła, płaski telewizor, lodówka i mikrofalówka. W toalecie kilka ciekawych sentencji nawołujących do utrzymania porządku. :) Z okna widok na stojące wagony:


Ponieważ mamy sporo czasu, a nie mamy prowiantu postanawiamy przespacerować się w poszukiwaniu jakiegoś sklepu. Zostawiamy więc rzeczy w pokoju i opuszczamy stację postojową, po drodze dokumentując odstawione wagony:


Ostatecznie docieramy do Lidla przy wiadukcie. Po zrobieniu zakupów powracamy do gniazda drużyn. Spotykamy tam drużynę, z którą będziemy jechać do Bochni. Konduktorkę kojarzę, bo wczoraj jechała luzem z nami w przedziale. Radzą, żeby najpóźniej o 16:30 być już na składzie, bo różnie bywa z jego odjazdem. Mamy więc jeszcze chwilę czasu, na spakowanie się. Idąc do pociągu spotykamy sympatycznego kierownika, z którym jechaliśmy wczoraj. Tym razem na szczęście uzupełniono brakującą karteczkę na drzwiach przedziału i znowu możemy jechać jako "Przewóz poczty MSW". :) Z rozmów drużyn wynika, że bardzo nie lubią służb na tym pociągu. Gdy wspominamy o niedzieli, niektórzy stwierdzają że już teraz nam współczują. :P Okazuje się też, że dla niektórych nazwa pociągu BRZECHWA jest rodzaju żeńskiego. :P No cóż, widocznie nie wszyscy uważali na języku polskim i nie znają pana Jana. :) Poznajemy też kierownika, z którym będziemy jechać w niedzielę. Powolutku toczymy się z Bakończyc do Przemyśla Głównego. Na peronie jak zwykle tłumek, ale nie ma tragedii. Po wyjeździe z Przemyśla Zasania rozpoczynamy kontrolę. Tym razem poszedłem z konduktorką. Okazała się przesympatyczną osobą, z którą rewelacyjnie się współpracowało, najlepiej z wszystkich osób jakie miałem okazję spotkać podczas całych 6 dni ankietowania. W 1 klasie trafiamy na panią, która posiada bilet internetowy ze zniżką na Kartę Seniora, jednak karty nie posiada, ponieważ myślała, że jest nią legitymacja ZUS. Pani konduktorka grzecznie i z uśmiechem tłumaczy w czym rzecz, a następnie wystawia dopłatę do taryfy normalnej. Częstą przypadłością 1 klasy jest to, że nieświadomie siadają w niej ludzie z biletami na 2 klasę. W takiej sytuacji proponowane jest przejście do odpowiedniego wagonu lub też dokupienie dopłaty. Nie spotkałem się z przypadkiem, że komuś złośliwie wystawiono opłatę dodatkową, jak to było opisywane w pewnym artykule odnośnie tej trasy. Gdy zbliżamy się do Bochni powracamy do służbówki. Wtedy też wychodzi, jakim jajcarzem jest kierownik, który zaczyna przekomarzać się z konduktorką. Jako, że oboje mają dość cięty język, przez kilka minut mamy okazję oglądać prawie że skecz kabaretowy. :) W Krakowie jak zwykle oczekuje tłum ludzi. Tym razem spotykamy szczecińskich ankieterów (chłopaka i dziewczynę) aczkolwiek rozmowni to oni nie są, na nasze uwagi jak przebiegło spisywanie na wcześniejszym odcinku kiwają tylko głowami... Udajemy się do tunelu tramwajowego i jedziemy do mieszkania.


DZIEŃ 4 - 25.08.2012.

Bilety:

Relacja:

Kolejny dzień, niczym dzień świstaka. Pobudka o tej samej godzinie, ten sam tramwaj, ten sam peron i ten sam pociąg. :P A to dopiero połowa badań. Pociągiem przyjeżdżają Damian i Rysiek. Postanawiają nie wysiadać w Krakowie tylko przejechać się z nami do Przemyśla. Podziwiam, tym bardziej, że wieczorem czeka ich kolejny kurs do Świnoujścia. Za Płaszowem my rozpoczynamy pracę, a koledzy idą spać. :) Kontrola idzie dość wolno za względu na strasznie oporny terminal, który bez przerwy się zawiesza i wystawienie każdej miejscówki jest horrorem, a trzeba ją wystawić prawie każdemu pasażerowi, który dosiadł. Kierownik nie ukrywa swojej frustracji, że musi pracować w takich warunkach i z takim sprzętem. W ogóle zauważyłem, że ickowe terminale są jakieś trefne, ponieważ prawie każdy mniej lub bardziej się zacina, a większość drużyn narzeka na ich obsługę. Z ciekawostek biletowych warto odnotować pana z biletem międzynarodowym Kraków-Tarnów (albo Przemyśl, nie pamiętam) kupowanym w Pradze Holešovicach. Podobnie jak wczoraj w Tarnowie dosiada jeszcze trochę osób, a dalej już tylko pojedyncze jednostki. Spokojnie docieramy do Przemyśla. Koledzy jadą na Bakończyce, żeby się ogarnąć, a my w pierwszej kolejności udajemy się do baru mlecznego przed dworcem, a następnie spacerujemy po mieście. Docieramy na ul. Grunwaldzką, skąd odjeżdża autobus 28, którym można wjechać na wzgórze Zniesienie. Ponieważ i tak mieliśmy w planie przejechać się tam w któryś dzień a okazuje się, że autobus będzie za niedługo, postanawiamy uczynić to dziś. W pobliskim sklepie spożywczym zakupujemy bilety. Gdy czekamy na przystanku orientuję się, że przez pomyłkę kupiłem sobie bilety ulgowe komunalne zamiast ulgowych ustawowych. Biegnę je wymienić, na szczęście autobus nie przyjechał w międzyczasie. :) Linię 28 obsługuje Otokar, który jest bardzo podobny do znienawidzonego przez Tomka Mercedesa Citaro, na szczęście nie musiałem wciągać go siłą do niego. :) W momencie jak podjeżdża mam okazję zrobienia ciekawej fotki, na której cerkiew i kościół czyli wschód i zachód oraz Jelcz i Otokar czyli stare i nowe. :) :


Po przejechaniu przez centrum zjeżdżamy z głównej drogi i zaczynamy wspinać się na wzgórze. Nie brakuje serpentyn. W pewnym momencie w dole widać stację postojową na Bakończycach. Wysiadamy na szczycie wzgórza, przy Krzyżu Zawierzenia. Autobus kończy jeden przystanek dalej, jednak zasięgamy informacji od pasażerów, że tam nie ma już takich fajnych widoków. Z miejsca, w którym się znajdujemy można podziwiać panoramę Przemyśla z wielkim mostem drogowym na Sanie. W pobliżu znajduje się też mały amfiteatr. Z pewnością jest tu więcej ciekawych rzeczy, ale niestety nie mamy na tyle czasu, aby pospacerować. Fotki:


Tym samym autobusem linii 28 zjeżdżamy do centrum:


Zaglądamy jeszcze do marketu spożywczego, a następnie idziemy na dworzec. Na peronie spotykamy Damiana i Ryśka. Wspólnie lokujemy się w PRZEMYŚLANINIE. W naszym przedziale jedzie również luzem starszy niski kierownik pociągu. W pewnym momencie zaczyna przekomarzać się z nim młody konduktor. Dziadek niewiele myśląc chwyta go za fraki i prawie powala na ziemię, co wygląda dość widowiskowo i powoduje rozbawienie pasażerów, którzy akurat stali na korytarzu. Oczywiście wszystko było żartobliwie. Okazuje się też, że wspomniany starszy pan będzie kierownikiem popołudniowego PRZEMYŚLANINA w poniedziałek. Ankietowanie przebiegło spokojnie. W Krakowie Płaszowie dosiada Bartek - administrator Forum Kolejowego, który wraca z Parowozjady w Chabówce. Dołącza też do nas kol. Adam. Żegnamy się Bartkiem oraz Damianem i Ryśkiem, którzy rozpoczynają pracę, gadamy jeszcze chwilę a następnie rozjeżdżamy się do domów.


DZIEŃ 5 - 26.08.2012.

Bilety:

Relacja:

Czas na kolejną wycieczkę do Przemyśla. O 8:00 zjawiamy się na dworcu i zmieniamy tego samego chłopaka i dziewczynę co ostatnio. Okazuje się, że od dziś można kupować już miejscówki na pociągi nocne po północy. Ma to odzwierciedlenie w dużo mniejszej ilości osób z poświadczeniami. Jedzie również kilku podpitych gości z flaszką. Podczas postoju w Kłaju nawiązuje się z nimi rozmowa na peronie. Okazuje się, że jadą oni na mecz do jakieś pipidówki pod Tarnowem. Dowiadujemy się też od nich, że po południu z tego meczu ma wracać pociągiem ok. 100 kibiców, którzy mają zamiar próbować dogadać się z drużyną o jazdę na waleta. Wszystko wskazuje na to, że będą celować w naszego PRZEMYŚLANINA. Tak więc zapowiada się bardzo ciekawa jazda powrotna, bo niedziela to i tak jest najgorszy dzień w tygodniu. W Tarnowie wsiada trochę osób z poświadczeniami. Niektórzy spotykają nas w przedsionku, więc konduktor od razu zabiera się za wystawianie miejscówek. Jedna młoda kobieta o bardzo pretensjonalnym wyrazie twarzy i nie mniej pretensjonalnym tonie stwierdza, że ona nie będzie czekać w takim miejscu i idzie do przedziału. Kątem oka dostrzegłem, że wlazła do przedziału 1 klasy bo akurat znajdowaliśmy się w wagonie AB. Jedna pani pyta też dlaczego są przeprowadzane ankiety. Wesoły konduktor odpowiada, że dlatego iż nasz kraj jest bardzo bogaty i nie ma co zrobić z drzewami. :P W pełnej jedynce wykrywamy murzyna z biletem na 2 klasę. Nie rozumie po polsku, więc tłumaczę mu po angielsku, że musi zmienić wagon, na co on odpowiada, że z ostatniego wagonu kazano mu przyjść tutaj. :| Nie wiem ile w tym prawdy, ale ostatecznie mówi, że się przeniesie. Gdy po jakimś czasie wracamy nadal zastajemy go w 1 klasie. Ponownie tłumaczę mu, że musi się przenieść i ponownie dostaję odpowiedź, że kazano mu przyjść tutaj. :P Tym razem jednak faktycznie reaguje i wychodzi z przedziału. Po jakimś czasie widzimy go idącego korytarzem i mruczącego pod nosem "Fucking train!". :P :P Docieramy też do naszej pretensjonalnej pani. Konduktor wystawia w terminalu dopłatę do 1 klasy i recytuję łączną cenę dopłaty i miejscówki. Mina kobiety bezcenna i od razu pytanie dlaczego tak dużo. :P Po informacji, że dlatego iż siadła w 1 klasie oczywiście pretensje, że ona nie wiedziała. Gdy pokazuję jej wielką jedynkę na drzwiach przedziału oraz napis na korytarzu w połowie wagonu zostaję nagrodzony kolejnym fochem. W ostateczności kobieta bierze tylko miejscówkę i oburzona przenosi się do 2 klasy. Widząc takie akcje stwierdzam, że niestety jest bardzo dużo prawdy w powiedzeniu kol. Semaforka, że "Pasażerowie MK nie są tak durni jak zwykli pasażerowie". W Rzeszowie jak zwykle zmiana drużyny. Podczas kontroli przed samym Przemyślem jeden z pasażerów ma ogromne pretensje o stan toalet. No a czego on oczekiwał skoro pociąg jedzie prawie 1000 km ze Świnoujścia? Sterylności? Po przyjeździe do Przemyśla tradycyjnie udajemy się do naszego baru. Podczas konsumpcji obiadu mamy dodatkową atrakcję. Pewien pan, który przybył razem z żoną i kilkuletnim wnuczkiem chciał skorzystać z toalety, jednak okazało się to niemożliwe, ponieważ dzień wcześniej ktoś zwinął do niej klucz. :P Bardzo rozwścieczyło to jegomościa, który zaczął krzyczeć i walić w drzwi toalety, a następnie przyszedł z pretensjami do kobiety pracującej w barze i gdyby mógł to chyba by ją pobił. A to wszystko na oczach kilkuletniego dziecka. I jak ci młodzi ludzie mają być porządni, skoro starzy tacy głupi? Gdy zwróciłem mu uwagę, że jak nie przestanie się drzeć to go uspokoję, najpierw zaczął pyskować, potem siedząc przy stole mamrotał różne rzeczy pod naszym adresem (chyba wziął nas za urzędników, w końcu ankiety z daleka przypominają PIT-y), a na koniec wręcz zaczął nas przepraszać. :P Po zjedzeniu obiadu rozdzielamy się z Tomkiem. Ja udaję się do kościoła na niedzielną Mszę, a następnie spacerkiem docieram na przystanek Przemyśl Zasanie. Oczywiście dokumentacja fotograficzna:


W międzyczasie przejeżdżają regio z Rzeszowa i TLK BIESZCZADY. Z BIESZCZAD wysiada konduktor, który widząc mnie wita się ze mną jak ze starym znajomym. :P Zapowiedzi są wspólne z Przemyślem Głównym, więc na obu stacjach słychać to samo. Gdy BIESZCZADY stoją w peronach mamy zapowiedź o tym, że wjadą. :) Jest też zapowiedź o podstawieniu PRZEMYŚLANINA. Pierwotnie planowałem wrócić na główny, jednak czasu jest już dość mało, więc zamiast lecieć z jęzorem postanawiam zostać i tutaj wsiąść. Mogę sobie na to pozwolić, ponieważ kontrola i tak zaczyna się dopiero po odjeździe z Zasania. Wykonuję tylko telefon do Tomka, aby się nie martwił. Gdy przyjeżdża Przemyślak wita mnie znajomy kierownik i niezwłocznie po odjeździe rozpoczynamy kontrolę. Od razu widać, że jest więcej ludzi niż w inne dni. Na kolejnych stacjach pociąg coraz bardziej się zapełnia. Najbardziej obawiamy się Rzeszowa jednak okazuje się, że nie ma tragedii. Z Rzeszowa mamy odjazd o tej samej godzinie co HETMAN do Zamościa. Jednego dnia mieliśmy przyjemność delektować się równoczesnym wyjazdem i ściganiem się aż do miejsca gdzie linia w kierunku Kolbuszowej oddala się od naszej. Każda następna stacja przynosi kolejne tłumy podróżnych w tym wielu bez miejscówek albo w ogóle bez biletów (Ropczyce). Drużyna dwoi się i troi, pomagamy im jak tylko możemy. Wjeżdżając do Tarnowa na wszelki wypadek wolimy znaleźć się w naszym przedziale. Na szczęście okazuje się, że żadnych kiboli nie ma, widocznie musieli pojechać czymś innym. :) Od Tarnowa mamy już korytarze zawalone ludźmi. W naszym wagonie 10 trafiła się grupa zorganizowana bez biletu grupowego. Dostaję więc do spisania ogromny plik blankietów z różnistymi ulgami i wieloma osobami na jednym blankiecie. Ilość biletów i miejscówek, które można wystawić na jednym blankiecie jest ograniczona. Za Tarnowem docieram także w końcu do sypialek. Tam też zapełnienie dużo większe, więc spisywanie zeszło mi prawie do samego Krakowa. W Krakowie jak zwykle tłum ludzi. Tym razem zmieniają nas już inni ankieterzy, z którymi zobaczymy się jeszcze we wtorek rano. Spotykamy się jeszcze na chwilę z moim kolegą Damianem, a następnie jedziemy na Krowodrzę Górkę.


DZIEŃ 6 - 27.08.2012.

Bilety:

Relacja:

Dziś już ostatni pełny kurs w obie strony. Jak zwykle zjawiamy się o 8:00 na peronie 1 krakowskiego dworca. PRZEMYŚLANIN lekko splecowany. Zmieniamy Damiana i Ryśka, którzy dzisiaj nie mają już ochoty na przejażdżkę luzem do Przemyśla. :) Z nami w przedziale podjeżdżają do Tarnowa 2 dziewczyny, które ankietowały w TLK KORSARZ. Ankietowanie przebiega spokojnie, pół godziny postoju w Kłaju, 10 minut w Bochni, wszystko to znamy już na pamięć tak jak sporą część kodów stacji. Podczas postoju w Brzesku wychodzę na peron i... spotykam koleżankę z Kędzierzyna, która czeka na KOSSAKA. :D Od Tarnowa nie ma już wiele pracy, ponieważ wsiadają pojedyncze osoby. W Rzeszowie zmiana drużyny na miłego kierownika, z którym jechaliśmy pierwszego dnia. Jutro również na tym odcinku pojedziemy z nim. Do naszego przedziału przychodzą Kasia i Piotrek - znajomi z Forum Kolejowego, którzy jadą do Przemyśla. Oczywiście nie odmówiliśmy sobie przyjemności spisania ich. :) Po przyjeździe do stacji docelowej stały punkt programu czyli bar mleczny. W poprzednie dni Przemyśl witał nas zawsze ciepłą słoneczną pogodą, dzisiaj jednak jest pochmurno i zbiera się na deszcz. Postanawiamy więc przejść się do Galerii Sanowej. Gdy tam docieramy zaczyna lać. Robimy zakupy w Kauflandzie i spędzamy trochę czasu na pasażu, w którym na szczęście ławek nie brakuje. Następnie powracamy na stację i czekamy na podstawienie PRZEMYŚLANINA. Po przyjeździe składu wychodzi z niego starszy kierownik (który jechał luzem w sobotę) i wita się z nami jak ze znajomymi. Coś mnie jednak tknęło i na kontrolę postanowiłem pójść z młodym konduktorem. Dzisiaj jest już spokojnie więc spisuje się przyjemnie co też jest zasługą bardzo dobrze współpracującego konduktora. W końcu schodzimy się z drugą ekipą. Starszy kierownik okazuje się istnym kapralem. Podczas kontroli wydaje polecenia niczym podczas musztry, a ankietera przywołuje słowami: "Kamerade, komm zurück!". :P Jednak miałem nosa z tym ulotnieniem się z konduktorem. "Oni mi się tu obijają, muszę z nimi zrobić porządek" - rzecze do pasażerów podczas kontroli w jednym przedziale. :P Gdy w kolejnym wagonie zaczyna do niego pyskować podpity gostek o bardzo mało inteligentnym wyrazie twarzy ten uspokaja go jednym ciętym zdaniem. Po przyjeździe do Krakowa spotykamy się z Adamem, który już zakończył ankietowanie. Nam pozostało jeszcze jutrzejsze dokończenie pociągu ze Świnoujścia i powrót luzem do Krakowa. Ucinamy sobie pogawędkę, a następnie jedziemy z Tomkiem do mieszkania, tym razem nie z tunelu a sprzed Galerii Krakowskiej.


DZIEŃ 7 - 28.08.2012.

Bilety:

Relacja:

Czas na ostatnią wycieczkę do Przemyśla. Tradycyjnie o 8:00 meldujemy się na peronie i zmieniamy ankieterów, którzy wyjeżdżali w niedzielę wieczorem:


Korzystając z chwili czasu wykonujemy pamiątkowe fotki przy składzie. Ankietowanie przebiega bardzo spokojnie, bo jest już po weekendzie. Od Tarnowa podobnie jak wczoraj wsiadają już tylko nieliczne jednostki. Bliżej Przemyśla wykonuję trochę zdjęć. Żurawica Rozrządowa:


Linia do Hurko z pominięciem Przemyśla:


Coś z trasy:


Wjazd do Przemyśla Głównego:


Tym razem w Przemyślu wyjątkowo zatrzymujemy się przy peronie 1 (do tej pory zawsze był to 2). Przy sąsiednim stoi towar:


Ankietowanie zakończone, trzeba jeszcze wrócić luzem do Krakowa. Mamy około godziny czasu do BRZECHWY, więc szwendamy się w najbliższej okolicy dworca. Nie mogło zabraknąć oczywiście pożegnania z naszym barem. :P Po 14 przyjeżdża BRZECHWA i obraca się w peronach. Wpisujemy się do raportu, a następnie lokujemy się na tyłach składu:


Wyruszamy o 14:41. Na razie mam miejsce takie jak lubię, ale z pewnością ktoś mnie z niego wywali. Na fotki załapuje się Żurawica i Łańcut:


Okazało się, że głupi ma zawsze szczęście bo mimo wysokiej frekwencji w pociągu do samego Krakowa nikt mnie nie wywalił z mojego miejsca przy oknie (Tomek niestety musiał przesiąść się na miejsce przy korytarzu). W Krakowie jesteśmy o 19:30 i udajemy się do mieszkania. Czeka nas teraz ogarnięcie wszystkich ankiet. Przed papierkową robotą przynoszę sobie środek dopingujący w postaci 42-centymetrowej pizzy. :) Ogarnianie ankiet schodzi nam do późnych godzin nocnych a i tak nie udaje się nam skończyć.


DZIEŃ 8 - 29.08.2012.

Kraków - Katowice - Kędzierzyn

Bilet:

Relacja:

Dziś pobudka w miarę wcześnie i kontynuujemy ogarnianie ankiet. Pierwotnie planowaliśmy wyrobić się na PRZEMYSŁAWA. Tomek daje radę i ok. 13:00 wybywa, ja natomiast pojadę DOLNOŚLĄZAKIEM. Po ogarnięciu wszystkiego i spakowaniu się opuszczam mieszkanie przed 15:00. Tramwajem jadę do przystanku Politechnika i udaję się do koordynatora, któremu zdaję ankiety oraz załatwiam wszystkie potrzebne formalności. Bezpośrednio stamtąd udaję się na dworzec. Identyfikator ankieterski pozwala mi na darmowy powrót do domu. Jeszcze na peronie zgłaszam się do drużyny oczekującej na DOLNOŚLĄZAKA. Zapełnienie pociągu duże, ale udaje mi się znaleźć miejsce przy oknie w bezprzedziałówce. Po odjeździe idę wpisać się do raportu. Trasę Kraków-Katowice coraz trudniej jechać na trzeźwo... Podczas podróży nic nadzwyczajnego się nie dzieje i po 19:30 jestem w Kędzierzynie.